niedziela, 3 lutego 2013

Kiedy po opublikowaniu pierwszego posta usłyszałam miłe komentarze i pytania "Kiedy kolejny?!", nie umiałam odpowiedzieć. Przecież to nie jest pamiętnik online, w którym będę pisać o tym co robię na co dzień. Wiedziałam natomiast, że kiedy wyczuję moment, to siądę przed laptopem i zacznę. Myślałam, że będzie to pewnie po jakiejś randce, bo przecież o sympatycznych panów tu chodzi. A jednak nie o Panu Sympatia nr X chcę dziś napisać.

Żeby iść do przodu, czasem trzeba wykonać krok w tył, stanąć obok i przyjrzeć się temu, co wydarzyło się w przeszłości. Wydawało mi się, że temat małżeństwa mam już dawno za sobą. Że rozprawiłam się sama ze sobą, dokonałam rachunku sumienia i wyciągnęłam wnioski. Że dałam sobie czas na detoks, który uwolni mnie od wszystkich emocji. A jednak nie. Czy to oznacza, że nagle coś się zmieniło i żałuję, że tak się to wszystko potoczyło? Że taką podjęłam decyzję? Nie, nie żałuję. Ale wczoraj coś we mnie pękło. Zdjęcie. On, Ona i Dziecko. Szczęśliwi i uśmiechnięci stojący na tle choinki. Czy poczułam zazdrość? Nie. Poczułam ogromny smutek. Nie dlatego, że ja jestem sama, a On nie. Dlatego, że to ja miałam tam stać. Tak miało być. Taki był plan. Bo przecież, kiedy wychodzisz za mąż, nie planujesz, że powiesz "wychodzę za mąż, zaraz wracam!". Wcale nie miałam wracać! Byłam pewna! Miałam tam stać, przy Jego boku, każdej zimy, rok w rok i póki śmierć nas nie rozłączy. Wyszło inaczej, wyszłam za mąż i wróciłam. Kiedy okazuje się, że jednak dwoje ludzi po prostu do siebie nie pasuje, choć myśleli, że jest inaczej. Kiedy mimo starań, nie potrafią się porozumieć i okazuje się, że to COŚ nie istnieje. To magiczne COŚ, co sprawia, że nie oddychasz, kiedy nie ma tej drugiej osoby obok Ciebie, a kiedy się pojawia, chcesz ją chłonąć każdą cząstką swojego ciała. Że kochasz pomimo, a nie za. Że tworzycie Dream Team.

I przychodzi taki moment, kiedy czujesz, że już tak dłużej nie możesz. Że Wasze bajki są zupełnie innych autorów. Że bohaterowie tych bajek chcą innego Happily Ever After. Wówczas musisz zmierzyć się z całym światem, który krzyczy "Ale jak to?! Tak nagle?! Przecież byli tacy szczęśliwi!".  Nikogo nie interesuje, ile czasu tak naprawdę walczyłaś. Musisz udowodnić wszystkim wokół, że nie jesteś wielbłądem. Że wcale nie wstałaś rano i niczym kapryśna księżniczka, uznałaś, że zabierasz swoje łopatki i zmieniasz piaskownicę. Ci, którym naprawdę na Tobie zależy, będą stali u Twojego boku. Opieprzą Cię z góry na dół kiedy coś schrzanisz, ale będą Cię podnosić, kiedy poczujesz, że nie potrafisz udźwignąć tego wszystkiego co się dzieje wokół Ciebie. Innym powiedzą "Zamknijcie się, to nie wasza sprawa!". Nie wezmą niczyjej strony. Bo prawda jest taka, że tylko Ty i On wiecie, jak było naprawdę. Nikt poza Wami. Ale nigdy nie będziesz chodzić i publicznie obrażać swojego byłego Męża. Bo to byłoby poniżej Twojej godności. Bo przecież Go kochałaś. Zamiast tego, uśmiechniesz się i powiesz:

I ŻYŁ Z DRUGĄ I SZCZĘŚLIWIE.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz