wtorek, 5 lutego 2013

"Miał być Książę na rumaku, jest Stajenny na prosiaku". Hasło, którym powalił mnie mój Sympatyczny znajomy, kiedy uznał, że tekst "Każda kobieta marzy o księciu na białym koniu. Niestety zazwyczaj kończy się na romansie ze stajennym" po prostu się nie rymuje. Dzisiejszy wpis dedykuję właśnie Jemu.  Ochrzciłam go Master Sex. 

Mój pierwszy dzień na Sympatii upłynął pod znakiem najbardziej popieprzonych maili, jakie kiedykolwiek w życiu dostałam. Jakieś wirtualne flirty, "poklikamy?" (btw. kto tak pisze?!) i inne niestworzone wyznania. Ale wszystko takie bez wyrazu, kopiuj wklej i wyślij do wielu. A tu nagle pojawia się wiadomość od Master Sex. Propozycja niezobowiązującego seksu. Bez ogródek. Bez kręcenia. Bez podrywu. Jestem zajebisty, mam mieszkanie, auto chwilowo w naprawie, nie szukam Mrs. Right, po prostu chcę się ruchać. Musiałam dolać sobie wina. Na trzeźwo nie ogarnę, pomyślałam. Odpisałam, że ja nie z tych, że takie akcje to nie dla mnie i życzę powodzenia w dalszym szukaniu chętnych. Trochę byłam oburzona, bo jak można obcej kobiecie tak o, zaproponować seks? Master grzecznie poinformował, że jakby mi się coś zmieniło i zachciało, to śmiało, bo on bardzo chętnie, choć niezobowiązująco.

Pewnego dnia, po dłuższym czasie w mojej skrzynce odbiorczej pojawiła się znowu wiadomość od Niego. Kontrolnie postanowił zapytać, czy znalazłam już Księciunia i że Jego propozycja jest nadal aktualna. Że w czasie, kiedy ja będę szukać miłości mojego życia, On może zaspokajać moją chcicę. No i zaczęło się... Ale inaczej, niż by tego sobie życzył w swoich wizjach. Bo zamiast się ruchać, zaczęliśmy pisać. Codzienne, długie jak Brooklyn Bridge, wiadomości. Rozmowy o wszystkim i o niczym. O seksie, o związkach, o tym co nas kręci i co nas podnieca. O podniesieniu wieku emerytalnego i o tym, czy warto spadać do Anglii. On antyzwiązkowo, antyrodzicielsko, anty anty anty... ja za to bardzo pro.

Master napisał mi niesamowicie interesującą rzecz, która pokazała, że my kobiety, naprawdę jesteśmy zdrowo popieprzone. Otóż wiele z potencjalnych partnerek odmawiało mu uciech, ponieważ jak dla nich zbyt dosadnie podkreślał, że chce jedynie seksu. Mówiły, że wolą mieć chociaż minimum poczucia, że to z miłości. Nawet jeśli jest to totalna ściema. Ja chwilami się nie dziwię, że faceci nas nie ogarniają. My same się nie ogarniamy. Facet wprost deklaruje na swoim profilu, że nie szuka związku, nawet niestałego. Podkreśla, że nie chce mieć dzieci, nie interesuje go nic, poza dobrą zabawą. Na tym koniec. Ale nieee... my kobiety uwielbiamy misje. "On się zmieni... Ja go zmienię... Jak mnie pokocha to będzie chciał mieć ze mną dzieci". NIE NIE NIE! My same prosimy się o ciuli! W końcu pojawia się facet, który nie chce oszukiwać, nie chce dawać złudnych nadziei, ale my wolimy, kiedy mężczyźni wodzą nas za nos i mówią, jakie to my jesteśmy "wyjątkowe". Master podsumował to tak: "Skoro kobiety chcą ciula, to ja im go dostarczę". Tylko mi potem nie płakać! Że to zwykły ciul był...

I choć ja i Master Sex mamy inną definicję "gniazdka miłości", to mam dla niego, jako pierwszego z listy Sympatycznych Panów, szacun. Za szczerość i za nie bycie ciulem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz