niedziela, 26 stycznia 2014

TAK czy NIE, czyli o ponownym zamążpójściu i ostrzeżeniu przed kolejną błędną decyzją.

Jak podaje autorka książek Marriage Rules i The Dance of Anger - Harriet Lerner, połowa rozwiedzionych kobiet wychodzi ponownie za mąż w przeciągu 5 lat, natomiast 75% w ciągu 10 lat. Prawda jest taka, że po rozwodzie czy poważnym związku partnerskim, ostatnią rzeczą, na którą mamy ochotę jest ponowne wybieranie tortu weselnego. Wstrząs po rozstaniu i cała negatywna energia powinna zostać skumulowana w jedną wielką kulę siły i skierowana na coś zdecydowanie innego - na powrót do siebie. Po co? Po to, by odnaleźć wewnętrzny spokój i by następny partner nie okazał się kolejnym eks-mężem.

Nie każdy facet stąpający po ziemi jest potencjalnym ciulem. Wielu z nich prawdopodobnie pojawia się w niewłaściwym momencie życia kobiet "dochodzących do siebie". Dopóki same nie zrobimy ze sobą porządku, nawet Księciunio w całej swej okazałości nie pomoże. Jak więc pójść do przodu i nie popełniać błędów z przeszłości?

Najważniejsze to dać sobie czas. Dużo wody w Wiśle musiało upłynąć zanim uświadomiłam sobie, że nic jest lepsze niż cokolwiek. Kilka nieudanych randek, litry wypitego w samotności wina, parę dobrych książek, kilkadziesiąt skłonów z Chodakowską i można ogarnąć cały ten sercowy bałagan. Pokochałam siebie i zrozumiałam, że o uczucie prosić się nie można. O zrozumienie swoich wyborów także. Zauważyłam wiele błędów, które popełniałam w poprzednich związkach. Pierwszym z nich była chęć wyjścia za mąż. Miałam plan na życie - skończyć studia i wyjść za mąż za chłopaka, którego kocham. W czasie studiów pojawił się chłopak, oświadczył i potem już poszło z górki. Najlepszy fotograf, najlepszy kamerzysta i najbielsza suknia z katalogu. Wakat mąż obsadzony. Później okazało się, że były mąż w sumie ślubu nie chciał, a przynajmniej nie tak szybko (dwa lata przygotowań...). Oświadczyny też podobno były wymuszone - nie wiem, nie pamiętam, chyba musiałam być bardzo pijana, kiedy kazałam mu klękać. Teraz rozumiem, że wyjść za mąż można, ale niekoniecznie za aktualnego chłopaka. 

Kolejną ważną sferą, którą należy mieć poukładaną jest sfera zawodowa. Osobiście uważam, że ludzie powinni być ścigani z urzędu za chęć pobierania się przed podjęciem stałej pracy i ustabilizowaniem finansowym. Bardzo miło jest bawić się na swoim weselu za cudze. Wiem, przecież byłam Panną Młodą, która jadła grzybową za pieniądze swoich rodziców. Gdybym miała sama sfinalizować imprezę życia, pewnie nadal byłabym panną. Teraz wiem, że ulegamy naciskom w postaci: wszystkie przyjaciółki są już mężatkami, a wokół same piękne białe sukienki. Chcesz białą sukienkę, idź poprzymierzać. Wesele na 30 osób jest nieatrakcyjne? Spontaniczny ślub nie bardzo? To co jest wobec tego najważniejsze? Impreza czy małżeństwo? Osobiście wyszłabym za mąż jutro w południe i bawiła się na tarasie u Prawniczki w towarzystwie 20 osób, ale aktualnie mam sukienkę w praniu, więc odpada.

Boję się, kiedy widzę te młodziutkie dwudziestokilkuletnie buzie, które z uśmiechem opowiadają o planowanym weselu, te kobietki, które trzęsą się nad wyborem fryzury ślubnej, tych chłopaków, którzy zostawili pierwszą wypłatę w Kruku. Widzę tych adwokatów, którzy zacierają ręce na myśl o kolejnej rozprawie rozwodowej. Żal mi tych, którzy tak jak ja ulegli.
Bo w jaki sposób zbudować szczęśliwe i trwałe małżeństwo, jeśli sami jeszcze nie jesteśmy poukładani? Dopóki nie ukształtujemy swojego dojrzałego życia, na które składa się wiele istotnych czynników, takich jak bliscy ludzie, satysfakcjonująca praca, hobby i rozwój osobisty, dopóty nie znajdziemy prawdziwego towarzysza, któremu warto będzie odpowiedzieć TAK, gdy uklęknie i zapyta - Wyjdziesz za mnie? 

Dla mnie związek to dwie szczęśliwe osoby, które pragną żyć razem. Nie kobieta, która po nieudanym małżeństwie chodzi po ulicach z miną "niech mnie ktoś przytuli". Na tę chwilę nie dziwię się Bobowi Budowniczemu, że mnie rzucił - sama bym się rzuciła. Wprawdzie sposób zerwania był osiągnięciem dna, ale nie w tym rzecz. Ludzie po prostu muszą do siebie pasować. Temperamentem, charakterem i uosobieniem. Nie mają być tacy sami - mają współgrać. Koniec. Kropka.

Znam wiele par, które pobrały się dość wcześnie i są szczęśliwe. Trafili na odpowiednie osoby i zmieniali się w zbliżonym kierunku. I w tym tkwi sekret, by związać się z właściwych powodów, ponieważ zmienimy się jeszcze wiele razy, ale powody, dla których postanowiliśmy być razem, będą zawsze aktualne. 

Dobranoc z uśmiechem :-)
PS