sobota, 30 marca 2013

Jakich kobiet pragną mężczyźni, czyli o Babce Doskonałej i relacji z Panem Z.

Według badań, 80% Mężczyzn twierdzi, że Kobieta Idealna nie wyjeżdża sama na wakacje. 60% Mężczyzn uważa, że Kobieta Idealna nie płaci za siebie w restauracji. 80% Mężczyzn jest przekonanych, że Kobieta Idealna nie powinna głosić tekstów feministycznych. Mężczyźni twierdzą, że w Kobiecie podświadomie szukają cech swoich Matek. Uważają, że przy pierwszym podejściu, po pierwsze liczy się:

1. Wygląd
2. Rozmowa
Jeśli te dwa aspekty są na plus i łączy je tak zwana, chemia, będzie randka nr 2.

Obejrzałam DDTVN i wyszło na to, że według tych kryteriów, jestem Kobietą NieIdealną. Lena powiedziała, że powinnam odwiedzić psychologa, który "rozszerzy moje horyzonty i pokaże, jak wyglądają prawidłowe relacje międzyludzkie". 

Wspomniano również o budowaniu związków, które przetrwały kilkadziesiąt lat. To był naprawdę przyjemny wywiad. Ze wzruszeniem patrzyłam na małżeństwo z 16 letnim stażem, które z uśmiechem opowiadało o swoim związku, przytaczając anegdoty z życia wzięte:

Kiedy pomagam mojej Żonie założyć płaszcz, a ona ma włosy spięte w kok albo ogon, unoszę go lekko do góry i czekam. Tak długo, aż zrobi "Ihaaa!".




 Co jest sekretem udanego związku? Lubienie się. I żeby nie było nudy. I żeby Mężczyzna po kilkunastu latach powiedział -O! Takiej Cię nie znałem!
Udany związek jest wtedy, kiedy Mężczyzna w sposób jawny i otwarty wielbi swoją Partnerkę. 
  
Wzruszają mnie takie opowieści. Lena pewnie powie, że to takie pitu pitu, Nuta, że rzyga tęczą. A Ja Wam powiem, że w głębi duszy każda z Nas o tym marzy. Wczoraj wieczorem rozmawiałam z Lodą. Opowiedziałam jej o relacji z Panem Z. 

Z. jest naprawdę świetnym Facetem. Z. poszerza moje horyzonty. Filmowe i muzyczne. Potrafi mnie przytemperować, kiedy trzeba. Relaksuje szczerym uśmiechem. Kiedy się intensywnie nad czymś zastanawia, wydaje z siebie charakterystyczny dźwięk mruczenia, co niesamowicie mnie irytuje, a jednocześnie uważam, że to urocze. Kawę podaje mi w filiżance na spodeczku. Patrzy na mnie przerażonym wzorkiem, gdy orzeszki z drożdżówki zjadam osobno. Oddaje mi wtedy swoją, abym spróbowała poczuć smak jabłka i orzechów naraz. Rozbawia mnie do łez. Każdy film chce zobaczyć wspólnie. Sprowadza mnie na ziemię. Nie przeszkadza Mu, że lecę z Leną i Nutą na Maltę za parę dni. Uważa, że należy mi się odpoczynek pierwszy raz od dwóch lat. Zawiesza konto na Sympatii.  A kiedy dopadają mnie Te Dni i czuję się tragicznie, oznajmia, że przyjeżdża po mnie do pracy i bez dyskusji zawozi do domu. Nie klasyfikuję Go, nie chcę Go wrzucać ani do wora ze Stajennymi, ani do pałacu z Księciuniami. Pozwalam Mu być sobą.

Moja wewnętrzna walka przed zaangażowaniem została zażegnana. Poddałam się. Skończyłam z Panią Feministką, Panią Sama Za Siebie Zapłacę, Panią Wypierd*laj. Ze względu na Z. zawiesiłam konto na Sympatii.
Nadal pozostałam jednak Panią 0-1. Lena nie znosi tego we mnie. Kiedy Z. wyjechał do Stolycy na kilka dni i nagle zmienił swój stosunek do naszej relacji, zaczęłam świrować. On nie pisze na dobranoc, to ja też nie. On nie napisze buzi, ja też nie. On nagle pisze do mnie jak do kumpeli, ja też. Tak w ogóle, Z. ma więcej kumpel niż Ja.

I zaczynam się zastanawiać, co się stało. Czy po prostu jednego dnia mu przeszło? Czy jeden tekst wystarczył, że uświadomił sobie, że to nie to? Czy może przesadzam, a Facet po prostu lekko przystopował? Lena uważa, że tak. Że moje horyzonty są zdecydowanie za wąskie. Że nie dopuszczam, że Facet potrzebuje swojej przestrzeni, że może nie mieć ochoty codziennie pisać, że może próbuje za mną zatęsknić. Może ma rację. Ale moja intuicja podpowiada co innego. Czy tak się zachowuje po półtorej miesiąca Mężczyzna Zaangażowany? Jeśli tak, proszę wyprowadźcie mnie z błędu. Chyba wolę moje wąskie horyzonty i tak, chyba wolę być zero jedynkowa. Kocha, nie kocha. Bzyka, nie bzyka. Zależy, nie zależy. Czy nie mam prawa oczekiwać, że zakochanie ma być jak grzmot? Byłam zakochana i widziałam zakochanych Mężczyzn. Wiem co potrafi robić zakochany człowiek. Nie liczą się odległości. Nie liczą się godziny. Nie liczy się niewyspanie. Nie ma nic innego. Nic innego się nie liczy.

Moja intuicja podpowiada mi, że Z. po prostu próbował, ale nie wyszło. Nie chce wyjść na Ciula. Zanim się ze mną spotka, próbuje mnie przygotować. Poprosił mnie, abym zarezerwowała dla niego 2-3 godziny na wtorek, dzień przed wylotem na urlop. Nuta stwierdziła, że jakby chciał mi podziękować, to nie umawiałby się na trzy godziny. Zaśmiałam się. Przecież może chcieć najpierw zrobić dobre wejście, kolacja albo teatr, a na końcu mi podziękować, ale za to, w jakim stylu ;-) 

Jednego jestem pewna. Ludzie w dzisiejszych czasach są przyzwyczajeni do tymczasowości. Telefony, komputery, relacje. Gwarancja dwa lata. Potem producent nie odpowiada. Łatwiej zmienić, niż naprawić. Po co się docierać i godzić na kompromisy, skoro po fazie zakochania, możemy poszukać nowej Pani Sympatii? 

Obserwowałam ostatnio dziewczynę, na oko dwudziestolatkę, siedzącą w kawiarni w całkowitej separacji od otoczenia, a jednocześnie pochłoniętą łączeniem się ze światem i ludźmi. W uszach miała słuchawki iPhone’a, przed oczami – lśniący ekran komputera; ręce nieustannie biegające po klawiaturze. Stopy, w kolorowych butach sportowych, nieruchome. Leżał przy nich malutki, finezyjnie ostrzyżony pies, który nie niepokoił ani właścicielki, ani sąsiadów. Raz na jakiś czas przerzucała się z klawiatury na ekran dotykowy telefonu, otwierała i zamykała okna przeglądarki, uśmiechała się do komputera – do wibrującego w nim życia. W tym samym czasie na wiele sposobów współistniała z innymi, stykała się i rozłączała, bez ceremonialnych powitań i pożegnań. Była z nikim, ale z wieloma. Wychodziła z kawiarni z pogodną miną, nie przypominając kogoś, kto spędził trzy godziny w odosobnieniu.A jednak – była sama, wśród wielu rozmawiających ludzi, wykonujących gesty czułości i bliskości, odwzajemniających uśmiechy. Wśród osób, które wybrały, że przez jakiś czas będą tu z kimś – naprawdę, na wyłączność, zakłócaną jedynie szybkim: „Słuchaj, jestem na spotkaniu. Później oddzwonię, dobra?”.
(Paulina Wilk, Ludzie bez wtyczki)

Miłego lepienia zająców Moi Drodzy :-)

PS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz