piątek, 8 marca 2013

Goździka, czy goździkiem? Czyli Dzień Kobiet.

No właśnie. Jak to jest z tym Dniem Kobiet? Obchodzimy, czy jednak bojkotujemy? Ja, jedno i drugie jednocześnie.

Obchodzę, bo jestem Kobietą i nic tego nie zmieni. Siłą rzeczy, jestem atakowana smsami, mailami i wpisami na facebooku -  btw. 90% dzisiejszych postów dotyczy Dnia Kobiet. Jeżeli już Mężczyźni składają mi życzenia, to ich nie wyzywam od ciuli, którzy sobie łaskawie przypomnieli, że jestem Kobietą. Takich, którzy pamiętają tylko o tym fakcie 8 marca, proponuję zdzielić goździkiem. Takim panom, już dziękujemy.

W sumie, to chyba lubię to Święto. I nie dlatego, że cały rok czekam na kwiatka od faceta, tylko dlatego, że dziś zbierają się Ekipy Bab Pod Wezwaniem i atakują miasto. Uwielbiam to, że dziś gliniarze patrzą na nas łaskawszym okiem, kierowcy przepuszczają w korku i przez chwilę możemy poczuć się takimi Kobietkami. A na co dzień? W torebce nosimy buteleczkę izopropanolu, nożyk i raklę. To jest siła Kobiet!

A dlaczego bojkotuję? Ponieważ szlag mnie trafia, kiedy widzę tych wszystkich chłopów, którzy lecą do kwiaciarni przy Kauflandzie i mówią:
- Pani da takiego jednego kwiatka, bo MUSZĘ dla żony.
- To może bukiecik? - odpowiada kwiaciarka.
- Nieee... bez przesady, jeden wystarczy.

Muszę? Gówno musisz! Takiego co musi, to bym regularnie biła kwiatkiem. A najlepiej wazonem. Dzisiaj jechałam z moją Przyjaciółką Lodą samochodem i utknęłyśmy w korku. Idealny moment, żeby poobserwować tych wszystkich ludzi. Zarówno ja, jak i Loda, nie znosimy pozerstwa, tego udawanego świętowania. Idzie taki Samiec, krokiem, jakby niósł pod pachami dwie cegłówki, a za nim potulnie tupta jego Dziunia. Z kwiatkiem. W celofanie. No cholera jasna. On myśli, że kupił kwiatka i już. Odbębnione. A Ona? No cieszy się pewnie, że Misiu kupił.

Nienawidzę kwiatów w celofanie. I nic tak mnie nie irytuje w bukietach, jak ta pieprzona zielenina, te ozdóbki, paprotki i inne gówna. Po co to komu? Cztery lata mówiłam mojemu Mężowi, że nie znoszę czerwonych róż ze zdobieniem i celofanem. I za każdym razem dostawałam taki bukiet. Nawet po rozstaniu... Ale bukietowi czerwonych, nieprzyciętych róż, przewiązanym sznurkiem, mówię zdecydowane TAK!

Także moje Drogie Panie, świętujmy dziś! Porzućmy domowe pielesze, dresy i Mężczyzn. Ubierzmy najlepszą bluzkę, załóżmy szpilki, pomalujmy usta i chodźmy na miasto! Niech zadrży ziemia! Niech Chłopy się boją! It's Ladies Night!

Pozdrawiam Kobiety Bez Serca :-)

PS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz