poniedziałek, 30 września 2013

O przyjaciółkach.


Kto pocieszał i poił wódką, gdy facet Cię rzucił? Z kim biegasz po galeriach handlowych w poszukiwaniu kremu nawilżająco-matującego do cery wrażliwej, naczynkowej z niedoskonałościami? Kto wie, ile rzeczywiście ważysz? Do kogo możesz zadzwonić o 2 w nocy płacząc do słuchawki? Kto bez słowa jest przy Tobie, gdy naprawdę tego potrzebujesz? Dziś składam zasłużony hołd przyjaciółkom.

Uważam, że prawdziwa przyjaciółka jest połączeniem matki, siostry i faceta w jednym ciele. Jest osobą, przed którą nie boisz się, jak wypadniesz. Nie obawiasz się oceniania. Pochwałę i solidny opieprz dostajesz z nią w pakiecie. Nuta powiedziała, że przyjaciół poznajesz nie tylko w biedzie, ale także wtedy, gdy zaczyna Ci się powodzić. 

Nie istnieje taka kategoria jak „była przyjaciółka”. Jeżeli mianujemy już kogoś swoim przyjacielem, to na zawsze. To nie były mąż. Przyjaźń miewa wzloty i upadki, miesiące ciszy, ale nigdy nie przechodzi do czasu przeszłego. Także, gdy ona zadzwoni nagle w środku nocy po trzech tygodniach, wiedz, że ta franca ciągle jest w Twoim życiu :-)

Bardzo trudno jest mi opisać przyjaźń. Wyszczególnię jednak w punktach sytuacje, które w moim odczuciu ją charakteryzują.

Przyjaciółka... 

1.      mówi bez zbędnych ceregieli, że pieprzysz głupoty, gdy zachowujesz się niedorzecznie.
2.      odwołuje randkę, gdy bardzo jej potrzebujesz. 
3.      zjawia się nieproszona, gdy wyczuwa, że musi być przy Tobie. 
4.      może puszczać przy Tobie bąki.  
5.      pomaga Ci się przeprowadzić.  
6.      opiekuje się Twoim psem lub kotem.  
7.      kocha Twoje dziecko, nawet gdy ono ciągnie ją za włosy.
8.      wspiera Cię zarówno w karierze, jak i niepowodzeniach zawodowych.
9.      nie pozwala, by nieporozumienia zaważyły na Waszej relacji.
10.  nie zataja przed Tobą ważnych spraw.
11.  tarza się ze śmiechu, gdy blond okazuje się być rudym jajkiem, by potem biec do drogerii po nową farbę.
12.  organizuje najlepszy panieński pod słońcem.
13.  zabrania po pijaku pisać sms-y do byłego.
14.  idzie z Tobą w piżamie do Biedronki.
15.  może mówić do Ciebie – Ty szmato - i nie dostać za to po pysku.
16.  jako jedyna ma prawo krytykować postępowanie Twojego faceta i nie dostać za to po pysku.
17.  nie romansuje z Twoim partnerem.
18.  ma prawo skrytykować Twój wygląd i napomknąć, gdy boczki żyją własnym życiem.
19.  nigdy Cię nie obgaduje.
20.  zawsze staje w Twojej obronie, nawet gdy Ciebie nie ma obok.

W moim przypadku czas i doświadczenia ukazały światło tym, które zasługują na miano przyjaciółek i zaćmiły złe promieniowanie tych z kategorii pseudo. Dlatego też ten post dedykuję Prawniczce, DeeDee, Star, Majce, Lodzie, Nucie, Lenie i Kebabowi – dziewczęta dziękuję każdej z osobna za każdą radę, kłótnię, uśmiech, łzę i litry wypitego wina. Dziękuję też Grace oraz Stefczykowi – jak dobrze, że to już za mną.

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Twoja przyjaciółka przeżyje Twojego męża, dlatego pielęgnuj swoją przyjaźń ;-) 

Pozdrawiam Was ciepło!
PS
 





niedziela, 22 września 2013

O oświadczynach.

Każda kobieta ma, bądź miała wizję wymarzonych oświadczyn. Jedne panie wyobrażają sobie plażę, zachód słońca, butelkę szampana i magiczne "Wyjdziesz za mnie?". Inne chciałyby, aby partner poprosił je o rękę pod wodą. Trzecie na szycie Gubałówki. Większość płacze podczas sceny zaręczyn na komediach romantycznych i zerka wówczas na reakcję swoich mężczyzn. A jaka jest rzeczywistość? Dziś o potencjalnie najszczęśliwszym momencie w życiu kobiety.

Tak naprawdę najtrudniej w tym wszystkim być facetem. Mężczyzna chce spędzić resztę życia z ukochaną kobietą i tyle, przecież to takie proste. Aż tu nagle okazuje się, że jednak nie do końca. Musi wybrać pierścionek. Ale jaki? Z białego złota z brylantem, czy może srebrny z cyrkonią? Za 2500 złotych, czy za jedno zero mniej? Kiedyś usłyszałam, że jeżeli facet wydaje na pierścionek mniej niż jednokrotność swojej pensji, jest sknerą. Czyżby? Na szczęście w kwestii samego wyboru typu i rozmiaru, mężczyzna może posiłkować się pomocą siostry lub przyjaciółki. Jeżeli kobieta wybiera go sama, cała magia pryska. A przy tym wszystkim chciałaby, aby ukochany trafił w jej gust. I bądź tu mężczyzno mądry. Tak, czy inaczej, współczuję stresu i tego oczekiwania - czy się jej spodoba?!

Do tego dochodzą same zaręczyny. Tutaj dopiero zaczynają się schody. Co kobieta, to inne oczekiwania. Właśnie. Najgorzej jest czegoś się spodziewać, wówczas każdy, nawet najbardziej wymyślny pomysł, może rozminąć się z wizją wybranki. 

Widziałam i słyszałam o różnych okolicznościach oświadczyn. Przez informację na portalu społecznościowym po trailer w kinie i klękanie na schodach między walającym się popcornem. Osobiście nie jestem fanką publicznych zaręczyn, ze względu na presję towarzyszących mimowolnie ludzi. Za każdym razem jednak podziwiam śmiałków, którzy przed tłumem innych ludzi proszą o rękę kobiety. Myślę, że oni naprawdę muszą być pewni jej odpowiedzi :-) Od razu przypominają mi się odrzucone oświadczyny podczas przerwy w meczu NBA. Zdecydowanie większe jaja trzeba mieć, by odmówić przed kilkutysięcznym tłumem i milionem telewidzów, niżeli powiedzieć - Tak. Chyba, że marzeniem kobiety jest krzyczeć do mikrofonu, wówczas mężczyzna jest pewny, że taka forma będzie skuteczna. 

Najgorszy typ zaręczyn, to te wymuszone i z cyklu "czas najwyższy". Panienka biegająca od jubilera do jubilera oraz facet przypieczętowujący oświadczyny PIN-em i zielonym. Gdybym musiała kogoś namawiać do narzeczeństwa, chyba straciłabym resztki swojej godności. Nie podoba mi się to i dlatego nawet nie będę szła w tę stronę :-)

Zdarzają się też naprawdę udane zaręczyny. Wydaje mi się, że to zależy od tego, jak dobrze partnerzy się znają. Uważam, że to nie splendor decyduje o niezapomnianym momencie, tylko prawdziwe zaangażowanie w całe "przedsięwzięcie". Narzeczony mojej Koleżanki oświadczył się jej w momencie, gdy przestała się tego spodziewać. Każdorazowo przy wielkim wyjściu była przekonana, że to już dziś. Pewnego wieczoru wybrali się na imprezę. Przez pójściem do klubu zaprosił ją na shota do małej knajpki. W pewnym momencie klęknął i poprosił o rękę. Wypili malinówkę, tak jak wtedy, gdy się tam poznali. Tego się nie spodziewała i popłakała ze wzruszenia.
Inna para zaręczyła się podczas urlopu na Hawajach. Chłopak chodził przez dwa tygodnie zestresowany z pierścionkiem w spodenkach, czekając na odpowiedni moment. Ona przez cały urlop nie wiedziała co mu jest, wręcz zaczął ją irytować. Teraz po czasie wspominają, że oświadczyny były nieco nieudolne, ale oboje uważają, że to był najpiękniejszy moment w ich życiu.

Nieważne, czy mężczyzna oświadcza się kobiecie o poranku na ganku własnego domu, ubrudzony z błota wyciągnie pierścionek spod kamienia w środku lasu, czy też podczas gry w kalambury ona nagle odgadnie ukryte hasło, liczy się zaskoczenie. Bo czasem nieudolnie, czasem śmiesznie, ale zawsze razem ;-)

Dobranoc
PS




piątek, 20 września 2013

Instrukcja zaplanowanego zrywania, czyli zrób to sam.

Wczoraj wprowadziłam Was w nastrój zerwania. Niektórzy znają przecież doskonale ten stan. Zawsze zaczyna się niewinnie. Oto scenariusz zaplanowanego zrywania.

Kiedy czujesz, że sprawy zaszły za daleko, a Twojemu sercu bliżej do arytmii niżeli miłości, rozpocznij akcję odwrotu. Pamiętaj, by postępować zgodnie z poniższą instrukcją!

Zacznij bardzo delikatnie. Nie możesz zaryzykować, że strona porzucana za wcześnie się zorientuje. Wówczas będzie cierpieć, robić sceny, a tego nie chcemy, prawda?
1. Rozpocznij od dystansowania się. Ale bardzo stopniowego. Mniej czułości jest wskazane! Seks można zostawić, w końcu czemu rezygnować ze swojej przyjemności na tym etapie?
2. Pisz mniej i rzadziej. Raz na czas wrzuć "słoneczko" i "skarbie" - tak dla niepoznaki. 
3. Zasłaniaj się obowiązkami - bardzo ważny punkt.
Na tym etapie, strona porzucana powinna zacząć się niepokoić. Prawdopodobnie będzie pytać, czy wszystko ok. Nadal zasłaniaj się obowiązkami i ciężkim dla Ciebie czasem. Powtórz i zapamiętaj powyższe 3 punkty. 

Już? Lecimy dalej. 
4. Odwołaj spotkanie. Nie, nie pół dnia wcześniej. Godzinę przed. Gwarantuję, będzie gorąco.
5. Przeproś i zasłoń się obowiązkami. Nie kupuj kwiatów, kup nici dentystyczne.
Jeżeli nadal jesteś w związku i strona porzucana nie zmieniła się w zrywającą, próbuj dalej.

6. Zainicjuj spotkanie. Impreza pod hasłem "Niedostępność i Małomówność". Proponuję też dorzucić odrobinę smutku. Smutek jest bardzo trendy.
7. Nie odzywaj się dwa dni. Nie obawiaj się, strona porzucana połknie haczyk.
8. Odezwij się i...

Właśnie dobrnęliśmy do ostatniego punktu imprezy! Do wyboru mamy trzy bramki:

Bramka nr 1
Wyślij sms-a o treści "Hello. Ostatni czas dał mi dużo do myślenia. Niestety czuję, że nie pasujemy do siebie. Przykro mi, ale to koniec. Pamiętaj, że to co nas łączyło, było dla mnie ważne. Mam nadzieję, że będziemy przyjaciółmi. Pozdrawiam!". Pięknie. O to chodzi, konkretnie, ale nie chamsko. Bez cienia nadziei. 

Bramka nr 2
Zaproponuj spotkanie, podczas którego powiedz:
- Mimo najszczerszych chęci, nie jestem w stanie nadal z Tobą być. To nie chodzi o Ciebie, tylko o mnie. Muszę sobie to wszystko poukładać. Ale samotnie. Mam nadzieję, że zrozumiesz. Tak mi przykro...
Dość ogólnie, bez podawania przyczyny. Jest dobrze. Brawo!

Bramka nr 3
Żartowałam. 8 punkt Cię nie dotyczy! Możesz kontynuować punk 7! Jupi!

A teraz puknij się porządnie w głowę. Nie planujemy zrywania! Czujemy, że to nie to? Mówimy wprost, zamiast mamić drugą stronę głupimi i idiotycznymi zagrywkami. Wiem, że w praktyce jest to bardzo trudne. Ale przecież wiemy jak to jest być porzucanymi. Znamy to okropne uczucie. I bez względu na cierpienie, bycie fair na samym końcu jest bardzo ważne.

Tak jak już kiedyś wspominałam, nikogo nie można zmusić do miłości. Jeśli to nie jest kwestia problemów, które nagle pojawiły się w związku, to nie ma sensu przeciągać sprawy. Im szybciej zakończymy relację, tym lepiej. 

Dlatego właśnie tak bardzo nie lubię planowania i słodkich słówek na początku związku. Robią tylko galaretę z mózgu i przyspieszają bicie serca. Sprawiają, że znowu wierzymy w ludzką szczerość i prawdomówność. Powstrzymajmy deklaracje. Czasem lepiej nie mówić "skarbie", "kochanie", "misiu", jeśli podświadomie tego nie czujemy. Wówczas odpada nam problem natury - I jak tu teraz zerwać?

Pozdrawiam i miłego weekendu :-)
PS

czwartek, 19 września 2013

Kiedy powiem Tobie dość, czyli krótkie wprowadzenie o zrywaniu.

Wiele osób zastanawia się, kiedy jest właściwy moment, by zerwać. Gdy on rzuci brudnymi skarpetkami koło stołu po raz pierwszy, czy po piętnastu trafieniach? A może po odbyciu poważnej rozmowy o planach na przyszłość, podczas której okazuje się, że nie są one spójne? Dziś krótko wprowadzam w tematykę zrywania.

Nie ma sprawdzonej metody na zakończenie znajomości. Nawet najbardziej odważnego dopada wówczas lęk. Ludzie bardzo często przeciągają sprawę, ponieważ boją się samej konfrontacji. Dlaczego? Po pierwsze, ponieważ nie chcą wyjść na "tych złych", co naobiecywali i się wycofują, a po drugie, ze strachu przed reakcją drugiej strony. Nieodgadnione są myśli strony zrywającej i porzucanej.

Czasem wystarczy jedna sytuacja, która sprawia, że wewnętrzny głos podpowiada nam - Stop! To nie tak. Predyspozycje, znacie to? Kiedy czujecie, że postępowanie partnera jest dla was nie do zaakceptowania, włączcie intuicję i logiczne myślenie. Wówczas zrozumiecie, że pewne zachowania i postawy zapowiadają podobne zdarzenia w przyszłości. Jeśli ktoś poległ na samym początku, jak się zachowa, gdy pojawi się prawdziwy problem?

Jutro zgłębimy ten temat...

Dobranoc,
PS

poniedziałek, 16 września 2013

1... 2... 3... wypadasz z gry, czyli o zdradzie.

Wielokrotnie w życiu słyszałam wypowiedzi kobiet dotyczące 100% wierności ich partnerów. Według najnowszych badań, zdradza co czwarty Polak. Potrzebujecie pocieszenia? Są to zdrady przelotne najczęściej w pracy. W grupie niewiernych przeważają zamożni i wykształceni mężczyźni. Jednak w ostatnim czasie kobiety nie pozostają dłużne. Okazuje się, że na terapie zgłasza się coraz więcej zdradzanych Polaków. Z czego to wynika? Otóż badacze sugerują, że postępująca niezależność Polek nie powoduje już strachu przed finansowym upadkiem, czy też bycia wytykanymi przez społeczeństwo. Dziś o zdradzaniu.

Zdrada to bardzo obszerny temat. Jakie są jej granice? A może inaczej, jakie są granice wierności? Każdy człowiek rozpatruje to nieco inaczej. Dla mnie intensywne myślenie o kimś innym niż partner (Sean Connery się nie liczy), jest mocnym przegięciem. Potajemna kawa? Spacery wieczorową porą? "Praca do późna"? Dziękuję, postoję. Mam lepsze rzeczy do roboty, niż czekanie w domu na niewiernego faceta. Jeżeli mój partner ma przede mną tajemnice, równie dobrze może zniknąć.  

Wychodzę z bardzo prostego założenia. Jeżeli mężczyzna chce zdradzać, albo się tego dopuścił, pakuje swoje rzeczy i spada. Do kolegi, mamy, gdziekolwiek, wówczas to już nie mój problem. Nieważne, czy kobieta jest w 8 miesiącu ciąży i wygląda jak ciężarówka DPD, czy też przeżywa poporodowego baby bluesa i wszystko ją wku*wia, nie ma wytłumaczenia na oszukiwanie. Informacja z ostatniej chwili dla panów: wasza kochanka też tak będzie wyglądać, nawet jeśli teraz ma 21 lat.

Zdradą jest każde świadome działanie zatajone przed drugą osobą. Nawet, gdy w związku dzieje się źle, a wiemy, że w każdym przychodzą trudne momenty, nie powinniśmy uderzać do dwóch bramek na raz. Prawniczka powiedziała mi kiedyś, że zdaje sobie sprawę, iż w życiu zauroczymy się jeszcze kilka razy. Jest to naturalne, że podobają nam się różni ludzie. Ale prawdziwa próba dla związku przychodzi wtedy, gdy potrafimy wybrać między napięciem, adrenaliną i mocną dawką endorfin, a tym, co naprawdę ważne. Jeśli dajemy się ponieść emocjom, przekreślamy wszystko, co dotychczas zbudowaliśmy. Wówczas nie ma odwrotu. Wprawdzie ponad połowa zdrad nie wychodzi na jaw, ale jednak współczuję tym wszystkim, którzy codziennie muszą na siebie patrzeć w lustrze.

Zdarzają się też wyjątki od reguły. Ludzie tkwią w nieszczęśliwych związkach i poznają kogoś, w kim się zakochują. Tak, właśnie. Zazwyczaj, gdy prawdziwie kogoś kochamy, nie zakochujemy się w innym człowieku. Jednak w takim przypadku należy mieć ostatnie resztki szacunku dla drugiej osoby i odejść. Nie wtedy, gdy już zdradziliśmy i wiemy, że to jest to. Zakochałeś się? Zostaw mnie w spokoju i próbuj, ale nie zdradzaj, by tylko sprawdzić inną opcję zostawiając sobie otwarte drzwi powrotu do ciepłego domu.

Nie wierzę też w "zakończony" romans mężczyzny przyłapanego na zdradzie. Jeżeli coś trwa jakiś czas, to prawdopodobnie byłoby nadal najpilniej strzeżoną tajemnicą na świecie, gdyby nie nakrycie przez partnerkę. Ktoś kto świadomie prowadzi podwójne życie, nie ma kręgosłupa moralnego i tak naprawdę nigdy nie zrozumie swojego błędu. Przyzna się dla świętego spokoju, pogłaszcze po głowie, kupi naszyjnik i tym samym załagodzi sytuację. Biedna Kobieto, która oficjalnie zwiesz się żoną, gdzie Twój szacunek dla samej siebie? Zjadł go portfel i W.KRUK?

Zauważyłam, że inaczej zdradzają kobiety niżeli mężczyźni. Pierwsze wdają się w romans, gdy czują się niedocenione, niekochane i niezauważane. Wówczas tworzą w głowie wizję wspólnej przyszłości z kochankiem. Drudzy natomiast, robią po prostu "skok w bok". Seks plus podbudowanie własnego ego. Im ono bogatsze, tym bardziej podatne na testy męskości. Dlatego Drogie Panie, gdy słyszycie, że kochanek obiecuje Wam, że zostawi żonę, która go nie rozumie i nie jest tak czuła jak Wy, zatkajcie uszy, albo lepiej włączcie MP3.

Pozdrawiam ;-)
PS

wtorek, 10 września 2013

Ene due rabe Facet złapał Babę, czyli gra płci.

- "Nieświadome" przeczesanie włosów palcami, dyskretne spojrzenie, pogodny uśmiech i "przypadkowe" dotknięcie dłoni rozmówcy. Znamy to! - oznajmił Notariusz. - Jak to? - odparłam. - Tak to. Przecież to są babskie gierki. Myślicie, że my tego nie widzimy? - uśmiechnął się. Dziś moi Drodzy będzie o grze płci.

Okazuje się, że Panowie doskonale wiedzą, kiedy Kobieta gra. Oni po prostu świetnie udają niezorientowanych. Bezbłędnie odgadują, która z rozmówczyń jest Desperatką próbującą Ich zdobyć. Mężczyzna wychodzi na randkę i nagle okazuje się, że Kobieta w parę minut odkrywa wszystkie swoje karty. Standardowa gra. Zero niespodzianek. Moja Droga, chyba zapisałaś się na korespondencyjny kurs podrywania. Z pewnością zostaniesz wyrwana - do czasu, póki Mężczyzna nie pozna Super Babki. Odkryję przed Tobą wielką tajemnicę... MĘŻCZYZNA NIE CHODZI NA RANDKI, PONIEWAŻ SZUKA ZWIĄZKU! Mężczyzna jest łowcą i pragnie zaspokajać swoje potrzeby seksualne! Nigdy natomiast nie potraktuje tak Kobiety, w której dostrzeże osobę równą sobie.

Problem tak samo dotyczy SMS-owania. Boże dlaczego opuściłeś te wszystkie biedne kobieciny, które na początku znajomości popełniają największe błędy we flirtowaniu? Dajecie sygnał, że jesteście chętne? Tadam! Tak będziecie odbierane. Jako obiekt seksualny, nic dodać... tylko ująć.

Błąd nr 1. Pijany SMS
"Tak bardzo za Tobą tęsknię."
"Myślę CAŁY CZAS o Tobie."
"Chcę mieć z Tobą dzieci" (sic!)
Rzygam tęczą... Powariowałaś? Nie! Nie! Nie!

Błąd nr 2. SMS alarm
20:51 33sek.
"Hej, co tam?"
20:51 59 sek.
"Hej! Wszystko ok, a u Ciebie :-)?"
Koczowanie przy telefonie "a nuż On napisze?!" i natychmiastowe odpisywanie? Życia nie masz? Gdyby Twój telefon był wodoodporny, pewnie zabrałabyś go ze sobą pod prysznic.

Błąd nr 3. SMS pretekst
"Hej. Słuchaj mam pewien problem. Chciałabym wynająć mieszkanie, a nie wiem po ile stoją. Mógłbyś mi pomóc?"
"Wejdź na www. i poszukaj oferty."
"Super! Dzięki! Co słychać?"
No comment... Najbardziej żałosna próba nawiązania kontaktu z Facetem. Zdecydowanie stosowana, gdy z Jego strony brak zainteresowania.

Błąd nr 4. SMS nieudolnej Super Babki
"Hej, co słychać?"
"Wszystko ok, dzięki. Dzisiaj miałam ciężki dzień, generalnie mam zamiar się wyluzować... może naleję sobie lampkę wina i położę się do wanny..."
"To dobry pomysł, na pewno Ci pomoże. Miłego wieczoru."
"Szkoda, że sama..."
"Czy to jest propozycja?"
"Tak... choć ostatnio ciężko Cię na cokolwiek namówić. Jesteś dość niedostępny."
"Mam dużo pracy. Nie przeszkadzam, spokojnego relaksu... dobranoc."
Ten przypadek miał szansę zostać uratowany. Zaczęła Super Babka, skończyła Desperatka. No nie mogła się powstrzymać! Musiała wcisnąć swoje trzy wyrzutowe grosze. Trzeba było skończyć na etapie zaintrygowania.

Nie ma gorszej gry damsko-męskiej niż przewidywalność. Zastosowałaś sprawdzone sztuczki? Szybciej wskoczyłaś na poziom wyżej? Zostałaś już rozpracowana przez Faceta, game over. Podczas następnej gry idź po swojemu, nie podążaj utartymi przez innych graczy ścieżkami. Idź na żywioł. Bądź sobą.

PS


poniedziałek, 9 września 2013

Niewłaściwy moment, czyli jak życie zatacza krąg.

Obudziłam się wczoraj z ogromną weną. Bardzo chciałam coś napisać, w głowie miałam wiele myśli i krążących, jak po orbicie, tematów. Zaczynałam kilka razy i tyle samo kasowałam. To po prostu nie był mój moment. No właśnie. To nie był odpowiedni czas na napisanie posta. Tak właśnie samoistnie pojawił się temat na wpis. Dziś będzie o tym, że w życiu na wszystko musi nadejść odpowiedni moment.

Czy mieliście kiedyś wrażenie, że jesteście we właściwym miejscu i we właściwym czasie? Dni, godziny, minuty, sekundy decydują o tym, w którą stronę pójdziemy. Momenty, które sprawiają, że nasze życie toczy się w takim lub innym kierunku. Na co dzień podejmujemy setki decyzji. W większości działamy instynktownie i nie zastanawiamy się nad podstawowymi czynnościami, które tak naprawdę są bardzo istotne.

I wtedy przychodzi taki dzień, kiedy siadamy sami ze sobą i zaczynamy się zastanawiać "a co by było gdyby...?". Czy gdybym nie paliła papierosa w pierwszy dzień roku akademickiego na ganku UJ, poznałabym moich najbliższych znajomych ze studiów? Pewnie nie. Czy gdybym z nudów nie wysłała CV do mojej firmy, poznałabym Nutę i Lenę? Pewnie nie. Czy gdybym przypadkiem nie jechała służbowo do Bytomia dwa miesiące temu, znalazłabym Pylona? Zdecydowanie nie.

Ale są też sytuacje, które tak, czy inaczej, by się wydarzyły. Pytanie tylko, czy w odpowiednim momencie. Czy wtedy bylibyśmy tymi samymi ludźmi, którymi jesteśmy teraz? Czy bylibyśmy po prostu gotowi? Myślę, że nie. Ponieważ upływający czas kształtuje człowieka, a doświadczenia tworzą jego osobowość i szlifują charakter.

Wiele osób uznaje teorię przypadku, zbiegu okoliczności, czy też przeznaczenia. Nie wierzę w przypadek. Nie wierzę w zbieg okoliczności. Twierdzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Uważam, że wszystko się dzieje po coś. Prędzej, czy później, dowiadujemy się dlaczego. Nawet, gdy początkowo ciężko jest nam się pogodzić z daną sytuacją. Dla wielu osób jest to śmieszne. Niektórzy z moich znajomych mówią, że na wszystko mam wytłumaczenie. W każdej sytuacji doszukuję się dobrej strony. Wówczas uśmiecham się i odpowiadam - Tak! Wtedy każdy dzień sprawia, że wiem coraz więcej i idę do przodu. Nie byłabym osobą, którą jestem, gdyby nie te, na pozór złe, doświadczenia. Dlatego dziś, bardzo szczerze o mojej teorii życia zataczającego krąg.

Dwa lata temu poznałam przez mojego Męża moją przyjaciółkę Prawniczkę. Opowiedziała mi o atrakcyjnej ofercie kupna mieszkań na śląsku. Omówiłam temat ze ślubnym i kilka dni później pojechałam obejrzeć lokalizację. Zakochałam się. Apartament z tarasem na dachu z pięknym widokiem na rysujące się w oddali góry. W dodatku Prawniczka z mężem Prawnikiem mieliby być naszymi sąsiadami, a i rynek pracy był bardzo obiecujący dla nas obojga. Opcja idealna - pomyślałam. Trochę czasu minęło, zanim Mąż zaczął podzielać mój entuzjazm, choć tak naprawdę, nigdy do końca szczerze. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na rozpoczęcie procedury kredytowej. Uruchomiłam wszelkie możliwe kontakty, a Prawniczka użyła swoich znajomości, by załatwić rabat na zakup nieruchomości. 
Katalog IKEA znałyśmy na pamięć. Widywałyśmy się prawie codziennie rozmawiając o ekipach remontowych i rodzajach kafelek. Finalizacja umowy była już tuż tuż. Szczęście także. Moje marzenie o prawdziwym domu i rodzinie miało wkrótce się ziścić. Prawniczka umówiła spotkanie u notariusza na podpisanie umowy i przekazanie kluczy.
Nagle, podczas grilla u teściów, dostałam telefon od doradcy finansowego - Dostaliście kredyt! Kupujecie! Gratuluję! - krzyknął. Nie mogłam ukryć radości. Jednak bardzo szybko zostałam sprowadzona na ziemię - Matko Boska! - załamała się Teściowa. - To trzeba odkręcić! Nie możecie dzieci wziąć kredytu. Jeszcze was to doprowadzi do rozwodu! - dodała. - Słyszałaś? Trzeba to odkręcić! To był Twój pomysł. Ja nie chciałem tego mieszkania! - dodał mój Mąż. Rozpłakałam się, bo oprócz odkręcania kredytu, rozpoczął również proces odkręcania naszego małżeństwa.

Teraz, gdy jestem tutaj, bardzo Im dziękuję. Teściowej za zainicjowanie rozwodu i rozpoczęcie naszej, choć osobnej, drogi do szczęścia. Byłemu Mężowi, za otworzenie mi oczu. Gdyby nie ta sytuacja, nie przeżyłabym później związku z Bobem Budowniczym, który pozwolił mi przetrwać ciężki okres po rozwodowy. Jemu z kolei dziękuję za to, że mnie rzucił. Gdyby nie On, nie ogarnęłabym się z bycia Desperatką usilnie próbującą być w związku. Każdemu z Sympatycznych Panów dziękuję za kilka miesięcy inspiracji, podczas których, na łamach tego bloga, rodziła się Super Babka. Prawniczce dziękuję za to, że pewnego dnia postanowiła umówić mnie na randkę w ciemno ze znajomym Notariuszem. Mojej Siostrze dziękuję za to, że mieszkała wtedy u mnie i kopnęła mnie w tyłek, kiedy dałam Mu kosza przez telefon - A co, jeśli straciłaś właśnie szansę na coś naprawdę wspaniałego? - rzuciła.

Podczas sierpniowego urlopu na Chorwacji opowiadałam historię zakupu mieszkania - Miałam nawet umówione podpisanie aktu u notariusza - powiedziałam. - Tak? - dopytał Mężczyzna. - Tak, to było jakoś we wrześniu dwa lata temu - odpowiedziałam. - Zaraz, chwila... pamiętam Cię. Miałaś u mnie umówione spotkanie - powiedział Mężczyzna. 

A co by było, gdybym poznała Go wtedy? To byłby po prostu niewłaściwy moment. Na wszystko musi nadejść odpowiednia chwila.

Ten post dedykuję Notariuszowi ;-)

PS



wtorek, 3 września 2013

Wakat Mąż, czyli o Desperatkach ciąg dalszy.

Ostatnio uświadomiłam sobie ze smutkiem, że 90% kobiet to Desperatki. 90% kobiet było, jest lub będzie ofiarami Ciulów Wizjonerów. 90% kobiet ma szansę spier*olić potencjalnie udany związek. Połowa z nich z pewnością już to zrobiła. Dziś postaram się przybliżyć Wam dlaczego.

Kim jest Desperatka? Stwórzmy jej obraz. Powiedzmy, że ma na imię Alicja (żyła w Krainie Czarów, więc pasuje idealnie). Ala ma 30 lat i pracę, której nie lubi. Mieszka w kawalerce w centrum miasta. Wolny czas spędza w towarzystwie przyjaciółek singielek feministek i zamężnych frustratek. Smutki topi w winie zamiast na basenie. Ulubionym hobby Alicji jest czytanie artykułów na portalach ślubnych. Największym marzeniem Ali jest zakochać się i być szczęśliwą. W tej właśnie kolejności, Miłość = Szczęście. Alicja nie lubi być sama. Żyje w myśl zasady "cokolwiek jest lepsze niż nic".

Każdorazowo, gdy wychodzi na randkę, ubiera najlepszą sukienkę, a do torebki wkłada oczekiwania. Usta maluje wyjściem za mąż, a rzęsy miłością aż po grób. Alicja chodzi na randki, ponieważ podświadomie szuka związku. 

Na randkach popełnia największe, klasyczne błędy. Mówi dużo o sobie i planach, w których, niby od niechcenia, pojawiają się hasła takie jak: mąż, rodzina, dzieci, ślub. Jaki sygnał wysyła Alicja? - Hej koleś. Pójdę z Tobą do kina, wyskoczę na drinka, może nawet się z Tobą prześpię, ale jeśli w ciągu trzech miesięcy mi się nie oświadczysz, to spadówa. Co robi współrandkowicz? Ma dwie opcje. Albo nagle odbiera służbowy telefon i oznajmia, że musi już uciekać, albo pomyśli - Ok. Tą małą można zbałamucić wizją świetlanej wspólnej przyszłości i korzystać, póki będę chciał. Tak, czy inaczej, Alicja zakręciła sobie sznurek wokół szyi. 

Problem Desperatki polega głównie na tym, że bardzo chce być w związku. Relacja z mężczyzną świadczy o jej poczuciu własnej wartości. Facet sprawia, że czuje się szczęśliwa. Żyje tak, jakby na czole miała napisane "Mam wakat męża. Anyone interested ?"

Desperatka, gdy już znajdzie się w związku, godzi się na brak szacunku ze strony swojego faceta. Jest na każde jego skinienie. Zapomina o własnych potrzebach, a kompromisem nazywa tylko jego pragnienia. Traktuje faceta jak Boga, któremu powinna na każdym kroku być wdzięczna za to, że ją zechciał. W zamian przecież wyjdzie za mąż, a więc jakoś przeboleje drogę przez mękę do "szczęścia". Jak mały szczeniaczek będzie czekać przy drzwiach z papciami, trzy razy odgrzewać kolację i nadstawiać tyłka, kiedy Pan łaskawie odwiedzi ją z ochotą na sex. Desperatka podświadomie panicznie boi się zostać sama, dlatego godzi się na złe traktowanie. Obawia się, że jeśli powie "Nie", zostanie porzucona. Tego nigdy nie będzie bała się Super Babka. Ponieważ ona doskonale wie, że taki ktoś po prostu na nią nie zasługuje.

Wiecie, czego nigdy nie będzie mieć Desperatka? Dumnego ze swojej kobiety mężczyzny. Nigdy nie będzie prawdziwie przez niego szanowana. Nigdy nie będzie przez niego zdobywana. Nigdy prawdziwie nie będzie kochana. Desperatka zawsze będzie skazana na upominanie się o miłe słowo, całusa, czy wyznanie miłości.

Na szczęście jest szansa dla Desperatek. Moment, w którym się zorientują, że mają problem, jest kluczowy. Wówczas przychodzi czas pracy nad sobą. Odłożenie planu zamążpójścia na bliżej nieokreślone jutro i rozpoczęcie uszczęśliwienia siebie. Kiedy już będziesz szczęśliwa w życiu, które prowadzisz, inaczej zaczniesz postrzegać relacje. Zrozumiesz, że bycie zajętą własnymi sprawami nie zrobi z Ciebie mniej atrakcyjnej kobiety. Dostrzeżesz, że masz prawo wymagać szacunku. Zreflektujesz się, że nie jesteś już niczyim planem B na weekend. Nie będziesz płakać nad pustym kieliszkiem po winie, bo on obiecał, a nie przyjechał. Mężczyźni w końcu będą w stanie dostrzec Twoje walory, które ukrywały się pod sygnałami, które wysyłałaś jako Desperatka. Wówczas naprawdę będziesz wyjątkowa, bo znajdziesz się w nielicznym gronie 10% Super Babek, które spotykają się z ciekawymi mężczyznami, a nie randkują z przyszłymi mężami. Jeżeli już stworzysz związek, to będzie to naturalna kolej rzeczy, a nie zaplanowane działanie.

Pozdrawiam
PS








niedziela, 1 września 2013

Pogotowie ogólnożyciowe, czyli o Desperatkach i Partnerkach.

Powróciłam dziś z jakże zasłużonego urlopu. Całą drogę powrotną z Chorwacji myślałam o chwili, kiedy zasiądę przed klawiaturą i przeleję moje tygodniowe przemyślenia na "papier". Tak jak przewidziałam, wakacje przyczyniły się do powstania nowego posta. Tak więc zaczynamy. Dziś na tapecie nie będzie Ciuli. W tym odcinku będą Desperatki i Partnerzy.

- Kochanie, skarbeńku, kotku, pszczółko etc. (plus jeszcze cały słownik zdrobnień wyrobów cukierniczych) podać Ci herbatkę? - Nie. - Przytulić Cię? - Nie. NIE! NIE! NIE! Zapytaj jeszcze, czy możesz mu wskoczyć na kolanka i pogłaskać po główce. Jeżeli masz w sobie zbyt dużo matczynych zapędów, to zmień obiekt zainteresowań. Mężczyzna to nie Twoje dziecko, tylko partner. Jeśli nie rozumiesz znaczenia słowa "partner", odsyłam do Słownika Języka Polskiego. Ale póki co, usiądź wygodnie, nalej sobie lampkę wina i czytaj uważnie.

Mężczyzna nie reaguje na Twoje przymilanie. Nie znaczy to od razu, że tak jak Ty, analizuje Waszą relację. Po prostu NIE CHCE SIĘ TULIĆ (teraz!). Jak reaguje Desperatka? Łasi się niczym kotka i zaczyna obserwować, ANALIZOWAĆ (oczywiście po swojemu) i ostatecznie... strzela focha lub zaczyna robić wyrzut. Wizja Desperatki nie ziściła się. Nie chcesz chodzić ze mną za rękę! Nie całujesz mnie! Nie prawisz mi komplementów! Nie przychodzisz sam od siebie do mnie się przytulić!  Dlaczego?

Opcje są dwie. Dlatego, że albo On ma do czynienia z kobietą, która niczym bluszcz owija się wokół niego, blokując mu oddychanie, albo po prostu nie czuje takiej potrzeby - z tą konkretną dziewczyną. Naturalnie każdy z nas odczuwa potrzebę bliskości.

Lubicie być do czegoś przymuszani? Każdą, nawet najmilszą czynność, można obrzydzić, jeśli jesteśmy do niej zmuszani. Jeśli ludzie są ze sobą z wyboru, nie muszą się do niczego zmuszać. Ale mają też prawo do gorszego nastroju, ogólnego przybicia, czy dnia z cyklu "nie mów do mnie". To wcale nie oznacza, że nagle przestali się kochać. 

Jak reaguje Desperatka, kiedy widzi Mężczyznę niechętnego? Zaczyna Go atakować. Porozmawiaj ze mną. Wyżal się. Uzewnętrznij się. Powiedz, co Ci leży na sercu. Drogie Panie, faceci to nie kobiety. Czy Twój Mężczyzna wie, że może na Ciebie liczyć? Zdaje sobie sprawę, że zawsze będziesz dla niego wsparciem, kiedy tylko będzie tego potrzebował? Jeśli wie, to przyjdzie do Ciebie, gdy tylko poczuje prawdziwą chęć. Partnerka, w przeciwieństwie do Desperatki, szanuje życie swojego Partnera i doskonale wie, kiedy powinna odpuścić i zająć się sobą. 

A kiedy już Mężczyzna zdaje sobie sprawę z tego, że ma do czynienia z Desperatką? To zależy od faceta. Zazwyczaj ucieknie szybciej, niż Ona zdąży wypowiedzieć słowo Konstantynopolitańczykowianeczka. Może to również wykorzystać w celu zaspokajania własnych potrzeb. Na przykład zadzwonić nagle o godzinie 22:00 i przyjemnym głosikiem oznajmić, że bardzo się stęsknił. Desperatka wsiądzie do swojego wozu i niczym pogotowie seksualne pojedzie do Niego utulić do snu. Będzie dostępna 24h, a nuż On zadzwoni. 

W prawdziwym partnerskim związku taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia. Partnerstwo w moim odczuciu polega na tym, że traktujemy siebie nawzajem jako równych sobie ludzi. Z chęcią i uśmiechem podchodzimy do potrzeb (a nie wymuszeń) naszego Partnera. Partnerzy potrafią rozróżnić troskę o ukochaną osobę od chęci jej kontrolowania. Pożądane zachowanie przychodzi wówczas naturalnie, gdyż nie czujemy nad sobą bicza. Łatwiej idziemy na kompromis, ponieważ szczerze pragniemy harmonii w naszym związku. Chętnie uczymy się siebie nawzajem i nie obrażamy z byle powodu. Dlaczego? Ponieważ Partnerom naprawdę na sobie zależy. Wówczas "Kochanie przytul mnie" jest potrzebą, a nie wstrętnym przymusem. 

Dlatego też każdemu z osobna życzę, aby w Waszym życiu pojawił się ktoś, z kim będziecie w stanie stworzyć prawdziwy związek dwojga wzajemnie szanujących się ludzi. Kogoś, kto zrozumie Wasz gorszy dzień. Kogoś, kto bez słów potrafi Was przytulić. Kogoś, kto w Waszych słabych chwilach widzi Waszą prawdziwą moc. Kogoś, kto jest szczery, ponieważ prawdziwie Was wspiera. Kogoś, komu imponujecie na co dzień i Kogoś, kto imponuje Wam. Kogoś, kto działa bezinteresownie. Kogoś, na którego opisanie, po prostu brakuje Wam słów.

Pozdrawiam serdecznie :-)
PS