czwartek, 15 sierpnia 2013

Koło zapasowe, czyli związek z Panem Chwilówką.

Był piękny sierpniowy poranek, gdy Robert jechał samochodem do pracy i nagle, niespodziewanie, złapał gumę. - Ku*wa! - krzyknął. Tak bardzo kochał swoje auto, że każdorazowo. gdy coś się w nim psuło, poważnie się irytował. Kiedy już ochłonął, przypomniał sobie, że ma koło zapasowe. Bez chwili namysłu zamienił felerne na zapasówkę i ruszył w drogę do wulkanizatora. Minęło kilka dni i Robert mógł odebrać nową oponę, gdyż tamta nie nadawała się do niczego. Zadowolony przerzucił koło zapasowe do bagażnika i wrócił do swoich zajęć. Piątym kołem była Gosia. 

Robert był dość długo w związku z Karoliną. Miewali wzloty i upadki, jednak darzył ją ogromnym uczuciem. Planowali ślub. Pewnego dnia ona odeszła. Ostatecznie i definitywnie. Nic tego nie zapowiadało, stąd też wielkie zdziwienie Roberta. Przez jakiś czas bardzo to przeżywał, jednak w końcu postanowił iść naprzód. Porzucił (oficjalnie) wszelkie myśli o byłej partnerce i wtedy... przypomniał sobie o istnieniu swojej dobrej koleżanki, Gosi. Zaproponował wyjście na kawę. Gosia była bardzo zdziwiona tą propozycją, ale zgodziła się, tak bardzo jej się podobał. Spędzali razem mnóstwo czasu, knajpki, kino, spacery przy blasku księżyca w atmosferze szczerego śmiechu. Przedstawił ją swoim znajomym. Ba! Zaprosił ją na obiad do swoich rodziców. Gosia była wniebowzięta, przecież byli w tym wieku, kiedy takie zaproszenie oznacza "traktuję Cię poważnie". Poza tym Robert był jednym z tych "normalnych facetów", nie mógł jej zranić.

Jednak każdorazowo, podczas spotkań z przyjaciółkami, Gosia narzekała, że musi zabiegać o jego względy. Pocałunki i objęcia zawsze były jej inicjatywą. Nigdy jej nie adorował, nie prawił komplementów, nie rozmawiał o wspólnych planach na przyszłość.Tłumaczyła go - On po prostu nie jest wylewny, jeśli chodzi o okazywanie uczuć. Koleżanki ostrzegały ją - Zastanów się, czy aby przypadkiem nie jesteś dla niego pocieszycielką i lekiem na złamane serce. - Niemożliwe. To byłoby zaprzeczeniem jego słów i wszystkiego co robi! - denerwowała się Gosia. Przecież miała tyle planów na przyszłość, w których potrafiła znaleźć dla niego miejsce.

Po kilku miesiącach postanowiła z nim szczerze porozmawiać. Pierwszy raz zapytała go, kim właściwie dla niego jest. Nie potrafił odpowiedzieć. 
- Kochasz mnie? - zapytała Gosia.
- To nie jest tak, jak myślisz - odpowiedział Robert.
- A jak? - dopytała.
- To bardziej skomplikowane. Jest nam dobrze i chyba o to chodzi, prawda? Po co to analizować?
- Tak po prostu? Jest dobrze i tyle? Przez tyle miesięcy zwodziłeś mnie tylko po to, by ostatecznie oznajmić, że TO SKOMPLIKOWANE? 
- Przecież niczego Ci nie obiecywałem. Myślałem, że skoro widzisz mój stosunek do nas i nie protestujesz, to znaczy, że się zgadzasz na taki układ.
- Układ? Czyli seks, spotkania, pomieszkiwanie u siebie, ale generalnie bez zobowiązań?
- Wszystko komplikujesz. Nie rozumiem, czemu nie możemy funkcjonować, jak dotychczas, tylko od razu musimy składać zobowiązania...
- Ponieważ dla mnie, zupełnie się rozmijamy w podstawowej materii. Ja Ciebie kocham, a Ty mnie nie. Nie ma o czym rozmawiać. 

Tak się skończyła historia Roberta i Koła Zapasowego. Pan Chwilówka nie przejmuje się uczuciami drugiej osoby. Traktuje kobietę, jako tymczasowe złagodzenie bólu swojego zranionego serca. Zapominając przy tym, że rani kogoś, komu jest bliski. Pan Chwilówka jest egoistą najgorszego sortu. I nie mam tu na myśli faceta, który szczerze próbuje sobie ułożyć życie po nieudanym związku i mu nie wychodzi. Taki po prostu ze smutkiem oznajmi, że "to nie to". Czyste zagranie, choć cierpienie drugiej strony nieuniknione. Ale zawsze szczere. A takim, co mają problem z kołem zapasowym, polecam komunikację miejską.

Pozdr! :-)
PS

środa, 14 sierpnia 2013

Pani Zazdrośnica i Pan Zazdrośnik.

- Z kim się umówiłaś? – zapytał Pan Zazdrośnik.
- Z koleżankami na kawę – odparła Dziewczyna.
- Na pewno? A może jednak z jakimś facetem? – zaczął drążyć.
- Taaa… na pewno – skróciła.
Może być też tak:
- Kto dzwonił? – zapytała Pani Zazdrośnica.
- Kumpel – odpowiedział Chłopak.
- Hmm… nie kłamiesz? – dopytała.
- Nie przesadzasz przypadkiem? – odparł.
- Ja przesadzam?! A może to Twoja była tak do Ciebie wydzwania?! – krzyknęła.
- I znowu się zaczyna… - westchnął.
Sceny zazdrości. Najgorszego sortu dialogi, często przeradzające się w monologi. Bardzo łatwo przekroczyć granicę zdrowej zazdrości o ukochaną osobę i popaść w skrajność – chorobliwą zazdrość.

Ludzie są zazdrośni o wszystko i wszystkich. O psa, dziecko, szefową, byłego chłopaka, czy byłą żonę. Dlaczego? Ponieważ w głowie każdego z Nas zakodowane jest pierwszeństwo. Każdy z Nas chce być najważniejszy. Nie chcemy, by ktoś inny zaprzątał myśli naszej drugiej połówki, które są zarezerwowane dla Nas. 

Kiedy najczęściej "włącza" się ta "zła zazdrość"? Gdy pozycja w związku jest zagrożona, nie czujemy się do końca pewni uczuć drugiej strony lub, co gorsza, mamy niskie poczucie własnej wartości. Zazdrość o byłego? Po co? Jeżeli Twoja partnerka była singielką, kiedy ją poznałeś, nie masz powodów, by zakładać, że w po jej sercu nadal skacze eksiu. Pomyśl logicznie. Gdyby miała do niego wrócić, pewnie by to zrobiła. Natomiast, gdy masz podejrzenia, że związała się z Tobą, jako kółkiem ratunkowym - uciekaj. Po lekarstwa na serce skieruj ją do apteki. 

Twój facet zbyt dużo czasu spędza ze współpracownicą? Zostaje w pracy po godzinach? Skupia na Tobie zbyt mało uwagi? Pewnie już włączyłaś guzik "zła zazdrość". Dopisałaś sobie cały scenariusz wydarzeń i zmieniłaś się we wredną bitch? Takiej też bym Cię nie chciała. Wracam do domu, a tam czeka na mnie Kobieta Wyrzut.
- Gdzie byłeś?! Na bank mnie zdradzasz! Jak ona wygląda?! Jest szczuplejsza ode mnie?!
Zwariować można. Dwa trudniejsze tygodnie w pracy, a Pani Zazdrośnica stworzyła sobie projekcję "zdrada". Kobieto, ogarnij się. Jeżeli Twój facet jest normalnym gościem, wyluzuj. A jeżeli jest ciulem zdrajcą i notorycznym kłamcą, to go wypie*dol z domu. 

- Sympatia, sprawdziłam Y telefon. Nie ufam Mu. Ona ciągle do Niego pisze - powiedziała X. 
No to klops. Nie wiem co gorsze. Czy to, że X przejrzała skrzynkę odbiorczą, czy to, że Y się nie przyznał, że nagabuje Go koleżanka z pracy. Tak, czy inaczej, oboje mają problem z zaufaniem i zazdrością. Ona wyczuła, że coś jest nie tak między Nimi, ale nie dostała żadnej odpowiedzi. On prowadził skryte i niezobowiązujące rozmowy, o których nie wspomniał swojej dziewczynie. Zasada nr 1. Jeżeli robisz coś za plecami drugiej osoby, to podświadomie czujesz, że to złe. Gdyby nie miał nic do ukrycia, przyznałby się. A odwrócenie kota ogonem - Sprawdziłaś mój telefon?! Jakim prawem?! - nie mają w tym momencie większego znaczenia. Tak, źle zrobiła, ale oboje są tak samo winni. 

Czym nie powinna być "zazdrość"? Tą właściwą zazdrością na pewno nie jest szpiegowanie. Nie jest nią także przeglądanie telefonu. Nie jest chodzeniem za kimś 24h. Nie jest nią strzelanie fochów tylko dlatego, że ktoś ma inne plany. Nie jest nią zabranianie kontaktu ze światem, z obawy, że coś może się wydarzyć. Jeśli ma się stać, to i tak się stanie.

Wiecie czym jest "dobra zazdrość"? Jest delikatnym objęciem kobiety, gdy ona rozmawia z innym mężczyzną. Jest żartobliwym - Jestem zazdrosna Kochanie. Jest kontrolnym spojrzeniem z końca sali. Jest smsem "Myślę o Tobie", wysłanym w czasie delegacji ukochanej. Taka zazdrość jest przejawem miłości.

Pozdrawiam już trochę jesiennie, bo w skarpetach ;-)
PS


niedziela, 11 sierpnia 2013

Cześć Bziku, czyli o Ojcostwie.

Drogie Panie. Czy robi na Was wrażenie widok mężczyzny z dzieckiem? Idziecie na spacer do parku, a tam dostrzegacie faceta opiekującego się swoim potomkiem. Jakie uczucia wzbudza w Was powyższa sytuacja? Nie ma piękniejszego obrazka niż ten, przedstawiający Ojca z Dzieckiem. 

Dawniej na ulicach można było dostrzec standardowe zestawy, Mama + wózek. W parkach i sklepach to samo. A dziś? Gdzie nie spojrzę, widzę dumnych Tatusiów, którzy pchają spacerówki i z miną złotego medalisty uczą dzieciaka jeździć na rowerku lub grać w piłkę. Relacja Tata - Dziecko przestała być niemęska. Osobiście uważam, że świadczy o prawdziwej męskości.

Ojciec, o którego atencję nie trzeba zabiegać, przypodobać mu się, by zwrócił na mnie uwagę, jest dla mnie prawdziwym facetem. Mężczyzna, który walczy o zainteresowanie swojego dziecka, jest 100% Tatą. Robi wszystko, by być w jego życiu równie ważnym co Mama.

- Jesteśmy w ciąży - usłyszałam ostatnio. Zobaczyłam najszczerszy uśmiech na świecie i Faceta, który nie posiadał się ze szczęścia. Szkoła rodzenia? Oczywiście! Wspólne uf uf uf i oczekiwanie na narodziny. Tacierzyński? To nie obciach. Dzisiejszy Tata chce równie mocno jak Matka, kochać i uczestniczyć w wychowaniu WSPÓLNEGO potomka. Kąpiel? 100 kilometrów do pokonania z pracy do domu, ale Rodziciel chce zdążyć na 19:00 na kąpanie malucha. Dlaczego? Bo to rytuał. Czy wiecie, że w okresie niemowlęctwa obecność obojga rodziców i współopieka kształtują relację i odpowiadają za poczucie bliskości?

Dla współczesnego Ojca posiadanie dziecka nie jest już tylko koleją rzeczy i przedłużeniem linii. Planowanie, przebieg ciąży i narodziny stały się dla wielu mężczyzn prawdziwie emocjonującym wyzwaniem.
- Wczoraj urodziliśmy - poinformował  kilka miesięcy temu mój współpracownik. Dziś z dumą pokazuje w pracy zdjęcia i filmiki swojego synka. Kiedy mówi "Moja Żona", stroszy się jak paw i podkreśla, że z radością nadużywa tego określenia.

Ostatnio zaobserwowałam, że mężczyźni przyjmują wiadomość o ciąży swoich partnerek z większym, niż dawniej, spokojem i uśmiechem. Może to właśnie kwestia zmiany podejścia?

Jakiś czas temu odnowiłam kontakt z moim byłym Szefem - Krzyżakiem. Nasza dotychczasowa relacja ograniczała się do zawodowej, choć daleko jej było do formalnej.  Teraz, gdy znów zaczęliśmy ze sobą współpracować po latach, relacja stała się bardziej prywatna. Nie zmienił się jako człowiek. Nadal jest bardzo pozytywnie zakręconym, uśmiechniętym facetem o duszy nastolatka. Wiedziałam, że ma Syna, jednak nigdy za wiele o Nim nie rozmawialiśmy. Podczas ogarniania naszych tematów, w czasie jednego ze spotkań, przeprosił mnie i z poważną miną oznajmił - Przepraszam Cię na chwilę, muszę porozmawiać z Rodziną. - wybrał numer i powiedział - Hej, co tam? Daj mi Go do telefonu.- po kilku sekundach usłyszałam - Cześć Bziku... jeszcze nie śpisz? Jutro Tata wróci do domu i będziemy tańczyć breakdance. 

Moje serce urosło. Pozdrawiam wszystkich 100% Ojców :-)

PS

czwartek, 8 sierpnia 2013

I obiecuję Ci... czyli krótko o deklaracji.

Nie opuszczę Cię. Zawsze będę Cię kochała. Nigdy Cię nie skrzywdzę. Znasz to? Oczywiście, że tak. Każdy z nas słyszał takie, lub bardzo podobne, słowa. Deklaracje. 

Istnieją różne. Deklaracje przyjaźni, miłości, wierności i wiele innych. Przypomnij sobie, gdy miałaś kilkanaście lat i usłyszałaś deklarację miłości forever. To było coś pięknego. To poczucie szczęścia i pewności, że to już na zawsze. Potem przyjaciel mówiący, że Wasza przyjaźń jest nienaruszalna i wieczna. Lata później kolega ze studiów zadeklarował, że z jego ściągami na bank zdasz egzamin. Przez całe życie słyszysz ich naprawdę wiele i to na każdym kroku. 

I nagle chłopak mówi, że już Cię nie kocha, przyjaciel podrywa Twoją dziewczynę, a kolega zafundował Ci kampanię wrześniową. 

Stoisz na ślubnym kobiercu i słyszysz - Ślubuję Ci miłość, wierność, uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Czy w tym jednym zdaniu mamy przegląd wszystkich deklaracji świata? Nie. Ślub sam w sobie nie jest żadną deklaracją. Nie gwarantuje ani wiernego męża, ani nie zapewni o uczciwości współmałżonka.

Czy wspólne mieszkanie jest deklaracją? Nie. Dzielenie jednego dachu z drugą osobą nie gwarantuje niczego. Bo niby co miałoby deklarować? Jest tylko, albo aż, próbą prawdziwego bycia razem. Do niczego nas nie obliguje, lecz daje szansę. 

Czym wobec tego jest deklaracja? Na pewno nie jest obietnicą. Nie jest wizją tego co będzie. Nie jest Nibylandią. Kiedy kilkukrotnie słyszałeś już różne opowieści, mało rzeczy robi na Tobie prawdziwe wrażenie. Liczy się to, co się dzieje tu i teraz. Istnieje tylko jedno zdanie, które jest deklaracją: KOCHAM CIĘ. W nim tkwi cała magia i prawda o naszym stosunku do drugiego człowieka. A kiedy już jest wypowiadane, to z pełną świadomością.

Kiedy pojawia się prawdziwa Miłość, takie aspekty jak: wierność, uczciwość, zaufanie, chęć bycia razem, przyjaźń, gwarancja bezpieczeństwa, są tym, co ją tworzy. Kiedy pojawia się Miłość, każdy gest i słowo jest jej deklaracją.

Moja przyjaciółka Prawniczka powiedziała mi bardzo piękną historyjkę. - Kiedy zamieszkałam z Prawnikiem, to miało być coś tymczasowego, póki nie wynajmę znowu mieszkania z moimi współlokatorami. Nie traktowałam tego jako deklarację. Po kilku miesiącach musieliśmy podjąć decyzję, co dalej. Był Sylwester. On podszedł do mnie i powiedział: "Kocham Cię. Nigdy nikogo nie kochałem. Chcę żebyś ze mną została. Nie chcę nikogo innego, tylko Ciebie." To była deklaracja.

Gdy "Kocham Cię" jest prawdziwe, tak naprawdę szczere, przyniesie ze sobą szczęśliwą rodzinę, najwspanialszą parę przyjaciół, wspólne gotowanie, nudzenie się na kanapie, śmiech przez łzy, kłócenie i godzenie, podanie herbaty oraz codzienne wsparcie. Wówczas żadne deklarowanie na przyszłość nie będzie konieczne. Prawdziwa miłość widzi to wszystko nie tylko w czasie przyszłym. Jeżeli ktoś naprawdę wie, co znaczy Kocham, potrafiłby to samo, co deklaruje na przyszłość, przełożyć na teraźniejszość.

Pozdrawiam :-)
PS