I stało się! Pierwsza historia przesłana przez Was ujrzała światło dzienne. Jeden z Was postanowił podzielić się z pozostałymi czytelnikami bloga bliską Mu historią. Tak więc dziś kontynuacja tematu miłości. Mężczyzna postanowił opowiedzieć o jej nieprzewidywalności. Zapraszam!
Żyjemy i w ciągu naszej podróży przez życie,
spotykamy wielu ludzi. Ludzie przychodzą i odchodzą pozostawiając po
sobie miłe wspomnienie albo niesmak. Ale pojawiają się też osoby
wyjątkowe, które potrafią nieźle namieszać na naszym poletku. Ludzie, w
stosunku do których budzą się w nas emocje tak silne, że nigdy nie
zdawaliśmy sobie sprawy, iż jesteśmy do takich zdolni. Jedną z nich jest
miłość.
Istnieją różne typy miłości. Rodzicielska, braterska, siostrzana i wiele
innych, a wśród nich ta, budząca największe emocje, miłość do osoby,
która jest, lub przynajmniej wydaje się być, naszą drugą połówką. O tej
ostatniej, jako o miłości, zmiennej i kapryśnej, będzie wlasnie ta
historia.
Czy zdarzyło się Wam zakochać? Miłością tak
niezwykłą, że aż zapierajacą dech w piersiach. Miłością nie pozwalającą
na sen, eliminującą potrzebę jedzenia, odpoczynku, spychającą wszystkie
inne aspekty życia na pobocze, czyniąc je totalnie nieistotnymi? Być może tak...
Pewnie każdy z czytelników przeżył już
swoją pierwszą miłość. I jeśli to ta jedyna, idealna, wyśniona i trwa
nadal, to wiedzcie, że macie niesamowite szczęście! Jeśli jednak nie
kochaliście, to na co do jasnej cholery czekacie?!
A czy zdażyło Wam się zakochać po raz drugi? Może po raz trzeci?
Ktoś podniesie okrzyk, że przecież to niemożliwe, prawdziwa miłość jest tylko jedna... Szczęściarz!
Ktoś podniesie okrzyk, że przecież to niemożliwe, prawdziwa miłość jest tylko jedna... Szczęściarz!
Jeśli
wasz związek się rozpadł, druga połówka odeszła rozszarpując wasze
serce, a ono teoretycznie już zagojone nadal nie chce nikogo przyjąć,
tracicie wiarę w miłość. Może nawet tęsknicie do waszego "oprawcy".
Zaczynacie rozpaczliwie poszukiwać tego uczucia, bo co może być gorszego
niż brak miłości? Co może być gorszego, niż brak jedynego uczucia na
świecie nadającego sens naszej jakże marnej egzystencji... Podpowiem.
Tym czymś jest właśnie miłość! Od braku miłości, gorsza jest tylko
miłość!
Skąd wiemy, że zakochaliśmy się i kochamy po raz drugi? Bo nowa
miłość jest silniejsza, pełniejsza, a motyle w brzuchu jeszcze większe! Coraz mniej chce nam się jeść, potrafimy nie przesypiać jeszcze
większej ilości nocy, w pracy pisać jedynie miłosne wiersze... Tak, to
jest możliwe!
Ale co się stanie w sytuacji, kiedy pokochamy kogoś, kogo nigdy w
życiu nie powinniśmy pokochać? Powiem więcej, nie powinniśmy w ogóle
spotkać. Albo raczej powinniśmy, ale znacznie wcześniej...
Pani Sympatia pisze tu o najróżniejszych przypadkach ciulstwa. Jest celna, ironiczna i bezlitosna. Ale ma do tego wszelkie powody.
Pani Sympatia pisze tu o najróżniejszych przypadkach ciulstwa. Jest celna, ironiczna i bezlitosna. Ale ma do tego wszelkie powody.
Ciekaw jestem jednak do jakiej kategorii ciuli zaliczyłaby faceta,
który zakochał się po raz drugi? Ile wiaderek pomyj zbieranych
skrupulatnie przez stajennych wylałaby mu na głowę? No, ale - Dlaczego
miałaby je wylać? - spytacie, chociaż pewnie się domyślacie.
Wyobraźmy sobie mężczyznę... dość przystojnego (ale wiadomo - co
kto woli, jednak mającego powodzenie), ogarniętego, nie szukającego
przygód, ale lubiącego normalne spotkania ze znajomymi, piwo w knajpie,
filmy w kinie i inne typowe rozrywki naszych czasów. Mężczyznę nie
mającego zbyt wielkich doświadczeń z kobietami (trzy krótkie związki to
chyba niezbyt wiele), który żeni się prawie zaraz po studiach. Nie ma
wtedy motyli w brzuchu, no ale jest jakaś ekscytacja. - Może to właśnie
miłość. - myśli. Nie ogląda się za innymi kobietami, mimo że poznaje ich
wiele. Wręcz ucieka przed nachalnymi propozycjami. Jest przykładnym
mężem...
Kupują razem samochód, psa, mieszkanie... Facet zawsze wysłuchuje
swojej żony. Co wieczór zasypiają w swoich obcięciach. Zawsze i wszędzie
jeżdżą razem. Znajomi i jego i jej uważają ich za najbardziej idealną
parę! Facet nie wymiguje się nawet od wspólnych zakupów. Lubi to, bo
uwielbia uszczęśliwiać swoją wybrankę. Tak mija im 10 lat małżeństwa.
Mają już nawet plany na starość i spacerując wciąż trzymają się za ręce.
Jak napisała PS, serce rośnie patrząc na takich ludzi.
I wtedy zdaża się nieszczęście. Na drodze Piotra pojawia się Ania. No
może nie dosłownie na jego drodze, ale złośliwy los łączy tych dwoje
ludzi w przedziwny sposób. Spotykają się przypadkiem kilkukrotnie,
zamieniając ze sobą po kilka zdań i Piotr zostaje porażony. Porażony jej
urodą, charakterem i podejściem do życia. Pojawiają się wszystkie
opisane gdzieś powyżej symptomy, a on nie zdaje sobie jeszcze sprawy z
tego co się dzieje. Facet chudnie, nie śpi po nocach, zastanawia się co
mu jest, aż po którymś kolejnym spotkaniu z Anią odkrywa, że przy niej
wszystkie symptomy ustępują. Odkrywa to po kilku miesiącach. Orientuje się, że
się zakochał i chyba nawet to coś więcej. Po raz pierwszy w życiu poczuł
te cholerne motyle!
Tylko dlaczego cholerne? Otóż Ania ma chłopaka, którego kocha! I tu
zaczyna się prawdziwy dramat. Tragedia faceta zakochanego bez pamięci w
kobiecie, z którą nie może być. Próbującego się odkochać na wszystkie
podane w internecie sposoby, wydającego fortunę na psychologów, sięgającego wreszcie po środki farmakologiczne, które mają go uspokoić.
Wybić z głowy natrętne myśli o Ani... Nic nie zdaje egzaminu... Niedawno
minął mu rok odkąd zaczął cierpieć, jednak nie jest w stanie powiedzieć
Ani tego, co do niej czuje. Nie chce zniszczyć jej szczęścia, bo wszystko
czego pragnie, to jej dobro. Jednocześnie sam wbija sobie nóż w serce
patrząc na nią i jej chłopaka. Jego życie straciło wszelki sens.
Historia jest prawdziwa i trochę podobna do szmirowatej powieści
Nicolasa Sparksa "I wciąż ją kocham". Dlaczego szmirowatej? Bo życie nie
wygląda tak jak w tej książce.
Od razu pozwolę sobie ustosunkować się do pytania autora powyższego tekstu. Nigdy nie wiemy jak byśmy się zachowali w podobnej sytuacji. Czy wylałabym na niego wiadro pomyj? Nie. Czy nazwałabym Go ciulem? Też nie. Nie mi oceniać. Istnieją zawsze dwie strony medalu. Tylko pytanie, kto w tej historii jest pokrzywdzonym? Żona, czy Mąż? A może oboje? Jakie jest Wasze zdanie?
Pozdrawiam!
PS
Sytuacja beznadziejna. Jeśli Ania naprawdę kocha swojego chłopaka i jest z nim szczęśliwa, to żaden inny mężczyzna nie ma szans - ktoś ucierpi... przyznam, że własnie tak jest u mnie - w mojej głowie siedzi tylko jeden mężczyzna od bardzo dawna i w zasadzie odrzucam istnienie całej reszty. Bo wiem, że chcę być właśnie z Nim, jestem tego w 100% pewna.
OdpowiedzUsuńW przypadku opisanej sytuacji chyba ciężko mowić o winnych - myślę, że gdyby w małżeństwie Piotra nie pojawiały się wątpliwości, nie widziałby świata poza swoją żoną. Coś musiało dziać się między nimi nie tak, skoro w innej kobiecie odnalazł to, czego szukał. Mam nadzieję, że w życiu każdego z bohaterów Twojej historii wszystko się poukłada...
Chyba zgodzę się z ellen, że słabo to wygląda. Jednak żadnym wyrokiem bym nie ferował. Czy coś się między nimi zadziało źle? Być może. W każdym związku są tarcia.
OdpowiedzUsuńA może oboje zasłużyli na swój los? Z tego co czytam i czego się domyślam to zapewne zarówno Piotr jak i jego żona mają przekichane.
Ale kto zawinił? Piotr? żona? Ania?
Którą bramkę wybierzemy? Ja wybrałbym czwartą, tytułową.