poniedziałek, 13 maja 2013

W oczekiwaniu na Księcia, czyli o tym jak bajki mieszają kobietom w głowach.

Za siedmioma górami, za siedmioma lasami i za siedmioma rzekami, żyła sobie piękna królewna. Jej oczy były niczym ocean o świcie, a włosy błyszczące jak księżyc w pełni. Siedziała w wieży i latami czekała na swojego księcia, który pewnego dnia przybędzie na swym rumaku i pojmie ją za żonę.  Bla bla bla. Siedziała i czekała. No właśnie. 

Scenariusz zwykle jest taki sam. Uciemiężone dziewczę, kobieta wróg i książę. Plus masa przeciwieństw serwowanych przez los, wrzeciono, zatrute jabłko lub tylko jedna para butów. Nieważne, czy główna bohaterka miała pieniędzy jak lodu, czy szorowała podłogi w domu macochy, każdego wieczoru kładła się spać z jedną myślą – Kiedy On nadjedzie i mnie wybawi? W końcu książę się pojawia i zabija smoka, albo daje buzi na przebudzenie. Potem standardowo królewski ślub i żyli długo, i szczęśliwie. Koniec kasety. Dziewczynka wyłącza bajkę i kładzie się spać z uśmiechem na twarzy, kreując w swojej małej główce wizję pięknej przyszłości u boku wybawiciela. 

Weźmy na przykład Pocahontas. Była w stanie zrobić wszystko dla Johna Smitha, sprzeciwiła się własnej rodzinie w imię miłości. Później stanęła przed ciężkim wyborem i musiała zdecydować, którą ścieżką chce podążać. Kierunek Europa, czy wioska. I jaki był efekt końcowy? Postanowiła zostać, a angielski amant zabrał ubranka z powrotem na statek i wrócił na stary kontynent. Tyle o nim słyszała (aż do drugiej części, ale to już inna bajka). Myślała, że pojawił się ktoś, kto ją wybawi. Na szczęście była na tyle dojrzała i ogarnięta, że postawiła na swoje życie. Facet odszedł, a więc po sprawie, nie było czego żałować. Śpiąca Królewna i Kopciuszek powinny się od niej uczyć.

Od dziecka Walt Disney karmił nas opowiastkami, że rolą kobiety jest czekanie na wybawienie, a kiedy książę nadjedzie, to pójdzie już z górki. On wszystko ogarnie, pocałuje, utuli i będzie cacy. Dlaczego Walt nie pokazywał nigdy tego co dzieje się po królewskim ślubie? A no właśnie. Ponieważ wybawienie nie jest rozwiązaniem długofalowym. Jeśli mężczyzna ma się Tobą opiekować i Cię ogarnąć, w dosłownym tego słowa znaczeniu, będzie się czuł, jakby miał uprawiać seks z własną siostrą. I nagle tytuł "Sierotka Marysia" nabiera nowego sensu.


Kobieto! Żaden wybawiciel nie przybędzie! To Ty sama jesteś i będziesz swoją wybawicielką. Nie wolno Ci siedzieć w swojej wieży i czekać, aż On się odezwie i zadzwoni. Nie możesz podporządkowywać swojego życia wiecznemu oczekiwaniu. Zajmij się sobą. Ogarnij się. Nawet jeśli Twój Księciunio w końcu się pojawi, a Ciebie aktualnie nie będzie w wieży, spokojnie, wróci. A jeśli nie wróci, to w czym problem? Przecież nie chcemy tych, którzy traktują Nas jak plan B.

Nieważne czy pracujesz jako dyrektor ds. marketingu, czy jako ekspedientka w Tesco, zawsze miej swoje życie. Bądź atrakcyjna sama dla siebie. Nie musisz zarabiać milionów. Zapisz się na kurs językowy lub zumbę. Hoduj zioła. Wyjdź na rolki albo zostań wolontariuszką w schronisku dla zwierząt. Po prostu bądź sobą. Zawsze. Szanuj siebie i dopiero wówczas wymagaj szacunku od innych. Nie nagradzaj złego zachowania, jeśli ktoś traktuje Cię nie tak, jak sobie tego życzysz. Nie musisz przecież tego tolerować, ponieważ nie boisz się zostać sama. Chcesz otaczać się ludźmi, którzy naprawdę chcą być w Twoim życiu, a nie je kontrolować.

Chciałabym, abyś zauważyła, że mówiąc o tym wszystkim nie mam na myśli, żebyś była wredną feministką, „kobietą orkiestrą”. Wszystko sama zrobię i nie potrzebuję faceta. Nie Zosiu Samosiu. Jeśli pokażesz, że wszystko zrobisz, to zaufaj mi, wówczas zawsze będziesz odpowiedzialna za całość, nawet będąc w związku. Chcę, abyś zrozumiała, że szacunek partnera wzbudzisz, gdy nigdy nie zrezygnujesz z siebie i będziesz w stanie trzymać się swoich przekonań. Chyba, że mężczyzna pragnie być w związku ze służącą. Ale takim panom już dziękujemy, prawda? :-)

Dlatego moje Drogie porzućmy wizję książąt wybawicieli. Skupmy się na panowaniu nad własnym życiem. Bądźmy szczęśliwe, czerpmy radość z siebie, ludzi, którymi się otaczamy oraz zajęć, w których uczestniczymy. A kiedy pojawi się Mr. Right dostrzeże nie desperatkę, ale SUPER BABKĘ!

Pozdrawiam ciepło :-)
PS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz