niedziela, 14 kwietnia 2013

Weekend w Krakowie, czyli Chłopak z ulicy i Pan Żonaty na imprezie.

Postanowiłam nieco przeciągnąć klimat urlopu i wybrałam się w odwiedziny do mojej kumpeli, która okupuje Kraków. Saga jest fanką mieszkania w centrum Królewskiego Miasta i wysysa z niego ile wlezie. Za każdy razem, kiedy przyjeżdżam, każe mi wychodzić na miasto o 24:00, a normalnie o tej porze, to przerzucam się na drugi bok. 

Idąc Karmelicką w kierunku Rynku, w pewnym momencie zaczepił Nas jakiś miły chłopiec. Tak, wyglądał na chłopca, do mężczyzny trochę mu brakowało. Jakiś dwóch włosków na brodzie i trzech zmarszczek mimicznych. Po prostu zatrzymał się na środku chodnika, odwrócił i powiedział, że ciekawe z Nas dziewczyny. Że jesteśmy po prostu pogodne, uśmiechnięte i w ogóle. Saga wzruszyła ramionami i się uśmiechnęła. Ja nie mogłam tego puścić mimo uszu. Fakt faktem, byłam po butelce wina i jakiegoś ruskiego specyfiku przypominającego włoską grappę. W sumie nie wiemy, co to było, bo etykieta nie była napisana po polsku. Nieważne. Zapytałam, o co mu chodzi. Chłopak zdębiał. Odpowiedział, że o nic. Po prostu uznał, że ludzie w dzisiejszych czasach są zbyt zakłamani i nie mówią tego, o czym myślą, a więc postanowił wyrazić to, co poczuł patrząc na Nas. Niby ok, ale jednak to takie odbiegające od rzeczywistości, prawda? Obcy Facet zaczepia dwie kobiety na ulicy i mówi im, że są interesujące, twierdząc, że niczego od nich nie chce. Nie umiałam tego ogarnąć. Prawdopodobnie przez moje wąskie horyzonty, jak mawia Lena. Drążyłam dalej. W 15 minut drogi do Baroque, dokonaliśmy streszczenia relacji damsko-męskich, niczym licealista zapoznający się z treścią "Pana Tadeusza" na dzień przed klasówką. Do teraz nie wiem, co autor miał na myśli, chyba miałam za mało czasu.

W klubie od razu uderzyłyśmy na parkiet. W pewnym momencie odwróciłam się, a moim oczom ukazał się przystojny brunet okularnik. Oczy Sagi również Go dojrzały. Wymieniłyśmy spojrzenie z cyklu "No no...". Stojąc przy barze, Saga zaczęła dziwnie się zachowywać. Strzelała uśmieszkami w przestrzeń i delikatnie unosiła lewe ramię do góry, udając zawstydzoną. Uwaga. Saga się nie wstydzi. Saga dokładnie wie, co robi. 100% przeanalizowanej taktyki "dziś jesteś mój kochanie". 
- Saga co Ty kur*a robisz?? - rzuciłam.
- Jak to co, podrywam - odpowiedziała prychając. - Zasłoń mnie, muszę poprawić usta - dodała.
Parę chwil później siedziała w Jego towarzystwie, podpalając cienkiego papierosa i unosząc raz lewe, raz prawe ramię. Była tak zauroczona, że zapomniała z kim przyszła. Dobrze, że w końcu sobie o mnie przypomniała.
- Stara, On ma obrączkę! - rzuciła, kiedy odszedł na chwilę do baru po kolejnego drinka.
- Widzisz! Oni wszyscy są kur*a tacy sami! - odpowiedziałam. - A potem się dziwić, że żony nie puszczają swoich mężów samych na imprezy! Zaraz mu zrobimy nawrotkę na właściwe, małżeńskie tory. Odechce mu się łazić za kobietami, gdy te tylko na niego zerkną - dodałam sarkastycznie. Bądź co bądź, ale tego nie tolerujemy.
Kiedy wrócił i zasiadł pewny siebie w Naszej loży, usiadłam obok Niego.
- To mówisz, że jesteś żonaty? - zadałam pytanie retoryczne.
- Teraz poczułem się niekomfortowo. Czuję się osaczony. Chyba to właściwy moment, żeby powiedzieć Wam dobranoc. Zacząłem odczuwać wyrzuty sumienia - odpowiedział po chwili namysłu Pan Żonaty.
- No popatrz Saga, kolega poczuł wyrzuty sumienia. To po co właściwie wychodzisz na imprezy sam? - zagaiłam.
- Eee... nooo... posłuchać muzyki - szybko odpowiedział, starając się zachować powagę na tyle, by przekonać Nas do swojego tłumaczenia.
- Posłuchać muzyki? A to koncerty Ci nie wystarczają? MP3 nie masz? Radio sobie włącz, jak chcesz się ukulturalnić... - zaśmiałam się.
W życiu nie słyszałyśmy równie głupiego tłumaczenia. Pan Żonaty przyszedł do klubu, ponieważ robi MBA w Krakowie weekendowo i wieczorami chce posłuchać muzyki. Żona w tym czasie przewija ich dwuletnie dziecko pod Jasną Górą. I pewnie modli się o jego wierność.

Na szczęście Saga zna umiar. Jedno jest pewne, gdyby tylko chciała, Pan Żonaty zająłby moje miejsce na kanapie w Jej mieszkaniu. Po tej sytuacji stwierdziła, że zawsze będzie przygotowana. Zamiast wizytówek, wyciągnie karteczkę z numerem telefonu i tekstem "Zadzwoń, kiedy już się z tego uwolnisz". Saga nie uznaje istoty małżeństwa, ale nie tyka się facetów z gpsem na palcu.

Saga jest kobietą, która spędza sen z powiek wszystkich żon, których mężówie wyszli samotnie na imprezę. Jest niesamowitą kokietką. Pewną siebie kobietką. Gdybym była mężczyzną, z pewnością bym Jej uległa. Poza tym Saga robi wyśmienite śniadania. Wczoraj zapytałam, czy wyjdzie za mnie za mąż. Pewnie by wyszła, ale jak wspomniałam, nie interesuje Ją małżeństwo.

Pan Żonaty teoretycznie nie zrobił nic złego. Przecież tylko rozmawiał. Ale jednak nie chciałabym być na miejscu Jego żony. Mimo wszystko. Zresztą sam w końcu przyznał mi rację, że kiedy kobieta wychodzi na imprezę z koleżankami, to faktycznie tańczy w kółeczku. Ostatecznie rozwiał wszelkie moje wątpliwości. Uwaga! Przyznał, że panowie nie tańczą w kółeczku z kolegami! Toż to niespodzianka!

Tak jak my Kobiety raz na czas mamy "te dni", tak Mężczyźni mają "dni wędrującego mózgu". Ups, przepraszam, u nich to permanenty okres.

PS :-)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz