czwartek, 18 kwietnia 2013

Czy istnieje przyjaźń damsko-męska? Czyli historia Pana Z.


Tak jak wspomniałam jakiś czas temu, Pan Z. ma więcej kumpel ode mnie. Kiedyś może bym mu dorównała, ale wrzuciłam w ubiegłym roku na szalę kilka Wenusjanek i parę z Nich wypadło z obiegu. Tak więc, Pan Z. jest świetnym materiałem na kumpla. Wystarczy zerknąć na jego profil na fejsie. Lajkują same koleżanki, przyjaciółki albo siostry z wyboru. Ja mam Siostrę nie z wyboru i jedna mi wystarczy. Może to domena jedynaków? Ja po prostu nie wierzę w przyjaźń damsko-męską bez podtekstów przynajmniej jednej ze stron. Koniec. Kropka. 

Każdorazowo, kiedy Z. używał w swoich wypowiedziach słowa KUMPELA, śmiałam się. Raz na głos, a czasem w myślach. Zawsze miałam ubaw po pachy. Wczoraj Z. powiedział, że nie jest typowym facetem, ponieważ nie ma Nothing Box. Ja mam. Pewnie staliśmy w tej samej kolejce podczas przydziału i istnieje duże prawdopodobieństwo, że się wryłam przed Niego. Pan Z. ma za to damski pierwiastek. Stąd pewnie to zamiłowanie do przyjaźni z kobietami. 

Z. nie chciał niczego między nami przyspieszać. Z. generalnie nie lubi nagłych zmian w swoim życiu. Od 10 lat myśli nad zmianą pracy. Twierdzi, że może kiedyś, coś przewartościuje jego życie i się zmieni. Coś. Uwielbiam to słówko. A może to COŚ jest tym, czego brakowało Bobowi Budowniczemu? Ten to nie wiem, w której kolejce stał. Jemu wiecznie czegoś brakuje. 

Tak więc spotykaliśmy się dwa miesiące. Niezbyt często i leniwie. Za to zawsze sympatycznie i z uśmiechem. Po miesiącu przeskoczyliśmy na Buzi Level. Dla mnie, tajemnicą skutecznego przejścia tego Poziomu na jeden wyżej, jest stosowanie się do wskazówek Serca i nie korzystanie z podpowiedzi. Czasem wskazówki daje Rozum.  Chwilami warto Go posłuchać. Pan Z. na szczęście nie chciał iść na skróty, ale z pewnością korzystał z podpowiedzi. Pewnie któraś z Sióstr maczała w tym swoje palce. 

Sex Level nie został osiągnięty. Pan Z. myślał, że to jego zasługa. Na szczęście wyprowadziłam Go z błędu. To Kobieta ostatecznie decyduje, czy do czegoś dochodzi. W jednym się zgodziliśmy. Sex wszystko komplikuje. Ale najwyraźniej jego brak, także. 

Pan Z. był zaskoczony, kiedy zebrałam się w sobie i przekazałam mu nowinę, iż nie widzę siebie w relacji, która funkcjonuje tak, jak komunikacja miejska na Malcie. Chcę to przyjadę, nie chcę, to się nie tłumaczę. Nie wieszam nigdzie informacji o zmianach w rozkładzie jazdy. Innymi słowy, jeżdżę bez zobowiązań. Nie zależało mi na tym, aby stawiać Pana Z. pod murem i kazać wybierać, albo małżeństwo i natychmiast zaczynamy Misję Dziecko, albo spierd*laj. Przedstawiłam Mu swój punkt widzenia. Uważam, że to po prostu się czuje. Tu nie ma miejsca na może. Jest tak, że kiedy czujesz, że nagle możesz stracić kontakt z drugą osobą, to robisz wszystko, by do tego nie dopuścić. Nawet jeśli jeszcze długa droga od słów „Bardzo Cię lubię”  do „Zakochałam się”. Nie ma, że zjem ciastko i mam ciastko. Jak mam ciastko, to je po prostu wpierd*lam. 

Pan Z. chciał dalej się spotykać. Bez definiowania. Ponieważ uwielbia mnie słuchać, uważa, że nadajemy na tych samych falach. Łapiemy przekaz. I nie spaliśmy ze sobą. Właśnie. Dla Pana Z. granicą, po której przekroczeniu, przyjaźń damsko-męska staje się niemożliwa, jest sex. Potem pojawiają się wyrzuty sumienia i zastanawianie, dlaczego właściwie się z nią spotykam. Kiedy nie ma sexu, a mężczyzna nadal chce spędzać czas z kobietą, jego obraz nie jest przekłamany. Zgadzam się z Nim w 100%. 

Kiedy według Ciebie utrzymywanie kontaktu jest już niemożliwe, to nie jesteś w stanie siedzieć z drugą osobą i jakby nigdy nic, po prostu pić razem piwo. Gdyby nasza relacja od początku była czystko kumpelska, pewnie by dalej trwała. Ale podkreślam, kumpelska. Widzimy się raz na ruski rok i pijemy piwo na koncercie. 

Pan Z. powiedział, że pewne uczucia może pojawiają się z czasem. Że na chwilę obecną nie wie, czy chce Poważnego Związku i CZEGOŚ chyba mu brakuje. Tak, tak, gdzieś już to kiedyś słyszałam. Gdyby nie chciał się spotykać, to nie byłoby już nawet drugiego, a co dopiero dziesiątego spotkania. Podkreślił po raz kolejny, że nie chce przestać się widywać i: - Ale jak to. Że co. Ty po prostu tak znikniesz z mojego życia? I nic? To bez sensu. 

Tak właśnie Panie Z. To jest bez sensu. Ale nie martw się. Przecież nie odczujesz braku mojej osoby. Do dupy jest kończyć relację, w której chciałabym nadal funkcjonować, ale najważniejsze to nie oszukiwać się i trzymać własnych przekonań. Mieć odwagę i powiedzieć sorry, tak daleko nie zajedziemy. Dlatego wysiadam z autobusu, który jeździ według własnego rozkładu jazdy, zupełnie nie pasującego do mojego planu życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz